Na okładce “Mansfield Parku” jest napisane, że to trzecia i być może najbardziej zaskakująca powieść w dorobku Jane Austen, tymczasem czytelnicy “Mansfield Park” określają jako najgorszą książkę angielskiej pisarki. Przy sześciu napisanych przez Austen książkach, “Mansfield Park” zdecydowanie, zdaniem czytelników, wypada najsłabiej. Nie jest aż tak popularny jak “Duma i uprzedzenie” czy “Rozważna i Romantyczna”, a w ogólnej klasyfikacji zająłby piąte, o ile nie ostatnie miejsce. Tak zniechęcona przez otaczające mnie zewsząd negatywne opinie, sięgałam do książki leniwie, z ogromną dozą niepewności.
Nigdy nie szanuje się ludzi, którzy sięgają wyżej własnego nosa.
Jako dziesięcioletnia dziewczynka Fanny Price przybywa na wychowanie do swojego wujostwa. Pierwsze dni są dla Fanny ciężkie – tęskni za rodziną, a w domu wuja każdy traktuje ją nieco gorzej, niż jej kuzynki. Bezustannie wytyka się jej brak wiedzy czy płacz, oskarża o brak wdzięczności i egoizm. Fanny to jednak dziewczynka dobra i posłuszna, dlatego z każdym nowym dniem coraz bardziej przystosowuje się do sytuacji, poznaje wujostwo, uczy się historii, geografii, języka, aż w końcu staje się prawie dzieckiem Sir Thomasa i Lady Bertram. Prawie, bo wciąż niektórzy domownicy nie pozwalają jej zapomnieć, że jest tylko ubogą krewną, a w Mansfield przebywa z łaski i ogromnego serca wujostwa. Fanny nie wychyla się, zna swoje miejsce w szeregu i jest naprawdę szczęśliwa, że dostała od losu tak ogromną szansę, by dorastać w zamożnej rodzinie. Nie buntuje się, nie ubiega się o swoje prawa – zdecydowanie lubi ciche i spokojne życie, z góry zaplanowane. Chociaż Julia i Maria traktują ją gorzej, w Edmundzie. Kochany kuzyn pomaga Fanny w każdej sytuacji i nie pozwala, aby przy niej działa jej się jakakolwiek krzywda.
Wiedział, że Fanny jest bystra, posiada zarówno żywą intuicję, jak i zdrowy rozsądek oraz miłość do lektury, która właściwie pokierowana sama w sobie wystarczy za edukację.
Względny spokój panny Price zostaje zmącony, kiedy w sąsiedztwie pojawia się rodzeństwo Crawfordów. Wielki świat Mary i Henry’ego przewraca dworskie życie Fanny, Edmunda, Marii i Julii do góry nogami. Wszystko dzieje się przeciw Fanny i poza nią. Dziewczyna bardziej odczuwa swoje wyodrębnienie i to, że w każdej sytuacji znajduje się poza grupą. Ich pojawienie się i spędzanie wspólnie czasu jest jednak niczym, przy planach, jakie rodzeństwo Crawfordów żywi sobie wobec Bertramów – Henry dla sportu postanawia uwieść siostry, Mary z kolei na celownik bierze panów. Jak w podobnej sytuacji zmieni się życie Fanny? Czy dziewczyna odzyska stracony spokój? Jak postąpi wobec swoich uczuć?
Chce tylko, by spoglądała na mnie życzliwiej, uśmiechała się i rumieniła przy mnie, by zawsze zajmowała mi krzesło obok siebie oraz rozpromieniała się, kiedy na nim usiądę i zacznę rozmowę. By myślała tak jak ja, interesowała się wszystkim, co do mnie należy i co mi sprawia przyjemność, próbowała mnie zatrzymać dłużej w Mansfield, a po moim wyjeździe czuła, że już nigdy nie będzie szczęśliwa. Niczego więcej nie pragnę.
“Mansfield Park” jest doskonałym przewodnikiem po angielskich klasach, ich zachowaniu i zwyczajach. Doskonale pokazuje różnicę pomiędzy klasą wyższą, a niższą, jako co najmniej lepszego i gorszego człowieka. Nie trzeba znać literatury, historii ani obyczajów i moralności Anglii XVIII wieku, aby w pełni zrozumieć lekturę. Poza wątkiem miłosnym – intrygami związanymi z romansami – Austen z doskonałą delikatnością nawiązuje do kolonializmu, awansu społecznego, biedoty, obyczajowości, oplatając to wszystko Szekspirem i, dajmy na to, Miltonem, bo doskonałych twórców tamtego okresu jest w „Mansfield Parku” aż na pęczki.
Lecz z Szekspirem każdy zaznajamia się sam, nie wiedząc kiedy; to składnik konstytucji Anglika.
Chociaż postacie są dość przewidywalne – bo są „ci dobrzy”, „ci źli” i „zbuntowani” – czytelnik zagłębia się w ich losy i z zapartym tchem śledzi ich wędrówkę przez karty powieści. To samo można powiedzieć o tematyce… ale kto, sięgając po Jane Austen spodziewałby się, powiedzmy, kryminału, zamiast historii o miłości i małżeństwie?
Muszę przyznać, że chociaż z początku książkę czytało się dość leniwie i sennie, później mile się rozczarowałam. Naczytawszy się negatywnych opinii byłam niemalże pewna, że ta książka mi się nie spodoba, natomiast okazało się, że jest to przyzwoita porcja wspaniałej angielskiej klasyki w najlepszym wydaniu. A deszczowa Anglia jest przecież idealna na naszą polską, deszczową jesień.
Małżeństwo jest dla każdego, jeśli jest to małżeństwo odpowiednie. Nie jestem za tym, żeby daremnie się poświęcać; trzeba wychodzić za mąż wtedy, kiedy można wyjść za mąż z korzyścią.
Jestem tutaj