Czy już wspominałam, że kocham morze? Pełne tajemnic, porywcze, nieokiełznane, dzikie. Szczególnie te wody północy, które swoim chłodem jeszcze bardziej fascynują, wydają się pełniejsze zagadek i skrywanych sekretów. A jeszcze bardziej fascynuje mnie życie załogi – statku kołyszącego się na falach, łupinki orzecha rzuconej w nieposkromiony żywioł. Co robią, jak rozmawiają, o czym marzą, dlaczego pływają i czy boją się śmierci – gdybym tylko miała okazję, wypytywałabym ich o wszystko.
Kiedyś w ręce wpadła mi książka „My, topielcy”, która zachwyciła mnie do cna, ale po niej nie trafiłam na nic marinistycznego utrzymanego w podobnym klimacie. Dopiero „Na wodach północy” okazało się przełomem, chociaż nie aż tak ogromnym, jakiego bym oczekiwała.
Jestem tutaj