Chociaż Kornel Filipowicz uważany jest za jednego z najwybitniejszych, najbardziej utalentowanych prozaików w literaturze polskiej, przyznać trzeba, że jest dość zapomniany. Jego twórczość odsunęliśmy na bok, sięgając po inne, bardziej współczesne dzieła. Po wydaniu w 2016 roku jego epistolarnej korespondencji z Wisławą Szymborską, książki noszącej tytuł „Najlepiej w życiu ma Twój kot”, media sprowadziły go jedynie do miana „mężczyzny, którego kochała Szymborska”, ukrywając jego talent i wszystkie pisarskie zdolności, przyćmiewając Filipowicza osobą wielkiej poetki. A nie sposób nie wspomnieć, że zachwycał się nim między innymi Iwaszkiewicz, obdarowując go mianem „wirtuoza” i „pisarza najczystszego”. Zaś nikt inny, jak sam Pilch, jeden z najważniejszych twórców współczesnej literatury polskiej, okazuje się być jego uczniem – to Filipowicz go odkrył i pokierował w stronę prozy, nie poezji. Ale dosyć już o samym autorze, czas przejść do analizy dzieła.
Jestem tutaj