Lubię u Małeckiego to, że przeplata ze sobą życiorysy pozornie całkiem obcych dla siebie osób. To jest jak rozplątywanie uporczywego węzła – wiemy, że bohaterowie są ze sobą powiązani i że ta specjalna więź szczególnie będzie uwydatniona w końcowej części książki, ale jeszcze nie mamy pojęcia jak i dlaczego. Próbujemy więc rozsupłać ten węzeł – powoli, powolutku, wszak mamy wiele czasu, a prozą Małeckiego można się rozkoszować.
Po zdumiewającym „Dygocie” i fenomenalnej „Rdzy” pora na najnowszą powieść autora. „Nikt nie idzie” trafi do rąk czytelników 31 października.
Jestem tutaj