“Mężczyzna imieniem Ove” od razu przyciągnął moją uwagę, i to nie z powodu najnowszego filmu z Tomem Hanksem. Po przeczytaniu opisu stwierdziłam, że to strzał w dziesiątkę – uwielbiam takie opowieści! Czy można sobie wyobrazić historię lepszą od tej, gdzie bohaterem jest starszy, gburowaty mężczyzna, dla którego wszyscy ludzie są idiotami, a świat już dawno go rozczarował? Podczas lektury bawiłam się wyśmienicie, ale tak, jak napisałam w tytule: to słodko-gorzka opowieść, bawi i wzrusza zarazem. Po przeczytaniu powieści uraczyłam się jeszcze szwedzką wersją filmu i czuję się jak najbardziej ukontentowana.
Nie będę już dłużej trzymać Was w napięciu – mężczyzna imieniem Ove to najlepsza książka, jaką przeczytałam w grudniu. Koniecznie przeczytajcie recenzję, a następnie nie zwlekajcie z lekturą za długo.
Jestem tutaj