Trylogia kryminalna z prokuratorem Szackim w roli głównej to ponoć jeden z najchętniej czytanych tego typu cyklów. Ja – muszę się przyznać – z Szackim poznaję się zupełnie nie po kolei. Najpierw wpadł mi w ręce „Gniew”, w ramach Klubu Książki, który założyłyśmy ze znajomymi, a więc ostatnia część, w której czytelnik z kontrowersyjnym urzędnikiem państwowym się żegna. „Gniew” umilał mi zeszłoroczne wakacje w Gdańsku, po przeczytaniu go wiedziałam, że na tym nie poprzestanę. Długo jednak kazałam czekać prokuratorowi na kolejne spotkanie – dopiero teraz przeczytałam „Uwikłanie”, które dostałam jako prezent urodzinowy, czyli część pierwszą. Przede mną jeszcze środkowy etap naszej znajomości, czyli chyba ten najbardziej ekscytujący, bo to moment, kiedy poznamy się najbardziej – „Ziarno prawdy” wciąż zajmuje wysoką pozycję na mojej liście książek do przeczytania.

szacki

Teodora Szackiego nie trzeba chyba przedstawiać nikomu – wysoki, szczupły, w idealnie dopasowanym garniturze, zawsze dbający o schludność i elegancję – słowem nienaganny. Jedna rzecz zastanawia jednak wszystkich, którzy mieli tę przyjemność (lub nie) poznania go: jak to możliwe, że trzydziestoparolatek jest kompletnie siwy? Że jego mlecznobiałe włosy kontrastują z młodą twarzą? I czemu wszyscy się go obawiają, a kobiety…. Hm i tutaj się sprawa komplikuje – mogłabym powiedzieć, że kobiety go podziwiają i uwielbiają, ale to wygląda zupełnie inaczej: Szacki swoją ignorancją i zimnym obyciem rozkochuje je w sobie do szaleństwa, nie ma jednej, która pozostałaby wobec prokuratora obojętną…
Kiedy zostaje wezwany na miejsce zbrodni podejrzewa, że to kolejna pijacka bójka, która zakończyła się zabójstwem. Ot, takich spraw miał już tysiące. Nie podchodzi do tego zbyt emocjonalnie – nastawia się na szybkie zakończenie sprawy i zamknięcie winnego w więzieniu. Zdrowy rozsądek, przeczucie, intuicja, czy może bardziej – niejednoznaczne poszlaki i niezbite dowody – wskazują na to, że ta sprawa nie będzie tak prosta, jak mogłoby się z początku wydawać. To jedno z najgorszych, najniebezpieczniejszych i najtrudniejszych śledztw, jakie prokurator Szacki kiedykolwiek poprowadzi.
Okazuje się, że podczas trwania weekendowej terapii, w której udział bierze tylko czwórka osób, jedna z nich zostaje zamordowana. I to zamordowana w nie byle jaki sposób, bo poprzez uszkodzenie mózgu ostrym narzędziem – czyli, nie szczędząc szczegółów – poprzez wbicie rożna w oko czterdziestodwuletniego Henryka Telaka. Szacki bada wszystkie tropy – od możliwości potencjalnego samobójstwa, poprzez przesłuchiwanie członków terapii i rodziny zmarłego, aż po głębokie zanurzenie się w ludzkiej psychice i sferze uczuć. Tropy, poszlaki i przeczucie, że coś pominął zaprowadza go w końcu do rzeczywistości szarego PRL-u, stawiając go twarzą w twarz z polskim wymiarem sprawiedliwości. Czy prokurator doprowadzi sprawę do końca? Jak wiele może zaryzykować, prowadząc sprawę morderstwa? Czy nie braknie mu odwagi?

„Uwikłanie” to przyjemna rozrywka, idealna na jesienne wieczory; ciekawa zagadka, świetnie zarysowane tło historyczne, charakterystyczne postaci – słowem: coś więcej ponad zwykły kryminał. A jednak brakuje mu werwy „Gniewu”. Sam prokurator, chociaż bardzo specyficzny, nie jest postacią aż tak charakterystyczną, jak w części kończącej cykl. Prawdopodobnie takie odczucia towarzyszą mi tylko dlatego, że po przeczytaniu początkowej i końcowej części trylogii mogę skonfrontować ze sobą te dwie postaci Szackiego: tę, którą dopiero poznajemy i tę, z którą z żalem się żegnamy.
Miłoszewski napisał świetny kryminał, który bawi i uczy, napędza strachu i rozczula. Nie wychodzi za daleko, nie pisze o zbrodniach nieprawdopodobnych. Tematy, których dotyka są nam niesamowicie bliskie, wszak to przecież my żyjemy w tej Polsce, w tym relikcie PRL-u, o którym pisze w „Uwikłaniu”.
Tym bardziej jestem ciekawa „Ziarna Prawdy”, które – jak czuję – może mnie absolutnie zaskoczyć, porwać i rozkochać w Szackim.

Share: