Nick Jams “Wilk zwany Romeo” – opowieść o niesamowitym wilku
“Wilk zwany Romeo” to opowieść, która chwyci Was za serca!
Gdy byłam małą dziewczynką, oglądałam w telewizji serial o przygodach Flippera, niesamowicie inteligentnego delfina, który zaprzyjaźnił się z grupą ludzi. Podobnych historii było zresztą więcej – Mowgli z „Księgi Dżungli” został wychowany przez wilki, a Nel z „Pustyni i Puszczy” opiekowała się słoniem. Ale możemy sięgnąć przecież dalej i, zamiast literaturą, zainspirować się prawdziwym życiem – to przecież słynna Jane Goodall zajmowała się badaniem szympansów. A Dian Fossey? Prawie całe swoje życie poświęciła gorylom, włączając się do ich małpiej rodziny…
Zwierzęta posiadają uczucia, okazują emocje, a ich humor też zależy od dnia – czasem są wesołe, czasem im smutno, ot tak, bez powodu, zupełnie jak ludziom – wie to każdy właściciel kota czy psa. Ich charakter zmienia się wraz z wiekiem, wraz z doświadczeniem, które zdobyły. Każdy pies i kot to indywidualności, niepowtarzalne jednostki, zupełnie różne od swych braci i kolegów. O ile jednak przyjaźń człowieka ze stworzeniem udomowionym jest sprawą całkiem klarowną i nikogo nie dziwi, tak relacje z dzikim zwierzęciem zawsze wywołują wiele kontrowersji, pytań, wątpliwości. A wydawałoby się, że to coś całkiem naturalnego – ot jeden ssak chce zaprzyjaźnić się z drugim. Tak po prostu, „po ludzku”, chciałoby się powiedzieć.
“Wilk zwany Romeo” – opowieść o wilku, który tęsknił za przyjacielem
Kiedy Nick Jans po raz pierwszy dostrzegł Romea wiedział, że to nie jest zwykły wilk. Zwierzę było ciekawe, ale ostrożne, w każdej chwili gotowe do ucieczki czy samoobrony. Romeo podchodził powoli, przyglądał się czujnie, obserwował, analizował. Gdyby spotykał na swojej drodze tylko ludzi, prawdopodobnie nie wykazałby takiego zainteresowania, jak w towarzystwie psów. To one zdobyły jego sympatię i zaufanie, to z nimi chciał spędzać godziny na zabawie i gonieniu się. Bo chociaż ruszył z impetem na pierwszego psa, jakiego zobaczył, okazało się, że intencje ma iście pokojowe, a nawet lepiej – przyjazne! Z czasem zaczął podchodzić coraz bliżej, stopniowo zmniejszając dystans między nim, a opiekunami jego czworonożnych kumpli. Zaufał ludziom na tyle, że odważył się spać w pobliżu ich domów i wyjadać resztki z ich śmietników. Zarówno spośród ludzi, jak i psów wybrał swoich ulubieńców, którym pozwalał na więcej. Bardziej czekał na konkretne psy, chętniej się z nimi bawił i dotkliwiej odczuwał ich nieobecność. Jednemu z właścicieli takich czworonogów przypadł nawet zaszczyt spacerowaniem z Romeem, który radośnie trącał go nosem w kolano. Co ciekawsze, okazało się, że ten ogromny wilk, słuchał nawet jego komend. Wystarczyło jedno „nie”, aby zwierzę wycofało się ze swoich zamiarów. Pamiętał twarze i psie pyszczki, bo jak każdy wilk cieszył się ogromną inteligencją i trwałą pamięcią. Jego sława szybko obiegła całe miasteczko Juneau i wkrótce każdy mieszkaniec chciał go zobaczyć, a to oznaczało tylko jedno – ryzyko.
Smutna opowieść o przyjaźni wilka z ludźmi
Tłumie gapiów, przypadkowe zbiegowiska, bezmyślne próby zwabienia wilka psami czy przysmakami… Gdzieniegdzie zawitali nawet turyści, którzy chcieli poczuć na plecach dreszczyk emocji, przyprowadzali też dzieci, bo okazja spotkania się twarzą w twarz z wilkiem mogła się przecież nie powtórzyć… Romeo stał się sławą, jego imię kojarzone było tylko z jego czarnym futrem, nikt w pierwszej kolejności nie myślał o Szekspirowskim bohaterze. Niestety jego koniec był równie tragiczny, co romantycznego bohatera.
Do przeczytania tej książki zachęciła mnie rekomendacja „Mikołaja Golachowskiego”, który w dziedzinie przyrody i nauki o zwierzętach jest dla mnie absolutnym autorytetem. Tak wzruszyło, rozczuliło i zachwyciło mnie jego „Czochrałem antarktycznego słonia”, że w końcu dałam się przekonać i sięgnęłam po „Wilka zwanego Romeo”. Od początku wiedziałam o czym będzie historia (wszak fabuły nietrudno się domyślić), i że będzie smutna. Ale sposób, w jaki jest opowiedziana, ilość zdjęć oraz materiałów kompletnie mnie dobiły. Nick Jans opowiada o dzikim zwierzęciu, niczym o przyjacielu, który przez kilka lat towarzyszył mu niemal każdego dnia. Opisuje Romea w sposób niesamowicie delikatny, empatyczny, pozostawiając wiele miejsca opisom Alaski, szczegółowym informacjom na temat wilków i ich sposobu życia.
“Wilk zwany Romeo” – historia, która wzrusza i daje do myślenia
To rzecz niezwykła i niesamowita, wrażliwa i piękna, a jednocześnie porażająca brutalnością, która bije w tej książce, a jakże, ze strony ludzi. Romeo ofiarował nam swoją przyjaźń, my oferowaliśmy mu śmierć. Z biegiem czasu stał się coraz większym problemem, chociaż nie psocił bardziej niż przeciętny psiak.
„Wilk zwany Romeo” pokazuje, że ludzie, którzy krzywdzą zwierzęta w świetle prawa są wciąż nietykalni, wciąż bezkarni, bo każdy przepis i nakaz sądowy można w jakiś sposób obejść. Jeszcze teraz, pisząc te ostatnie prawie słowa jestem pełna rozgoryczenia i niemej złości, z którą nijak nie potrafię sobie poradzić.
Zwykliśmy nazywać psy swoimi „najlepszymi przyjaciółmi”, nie zauważając, że ten czworonożny imponujący olbrzym też wywodzi się z tej linii. Co więcej, jako wilk czarny, niesamowicie rzadki, był bardziej spokrewniony z psami niż inni przedstawiciele jego gatunku.
To fantastyczna opowieść o przyrodzie, jej sile i dzikości, a jednocześnie naturalności i przyjaźni, jaką nam ofiaruje. Ale to też opowieść o człowieku – podłym i zawistnym stworzeniu, dbającym tylko o swoje dobro, niezdolnym to czystej, bezinteresownej miłości.
Jaki piękny… Mogę się domyślać, jak się skończyła ta historia, czytałam w “Wilkach” Wajraka o nieudanym udomawianiu tych zwierząt i w końcu zabijaniu ich, bo są “dzikie” i nie poddają się tresurze. Książkę chętnie przeczytam, choć pewnie też skończę smutna, bezsilna i zła.
Nie będę Ci zdradzać zakończenia, powiem tylko, że wyciska łzy. Romeo rzeczywiście był wyjątkowy, gdy to czytałam, miałam wrażenie, że to jakaś baśń, opowieść, ale w Internecie mnóstwo jest o nim wspomnień, artykułów, zdjęć.
Niesamowite jest to zdjecie. Ludzie są okrutni, oj jak bardzo. I bezmyslni.
Zgadzam się – zdjęcie daje do myślenia, tym bardziej, że takich fotografii w Internecie jest sporo.
Ja po raz pierwszy usłyszałam o tej książce dzięki Michałowi Nogasiowi i muszę przyznać, że od razu mnie zaintrygowała, chociaż to raczej nie moje “klimaty”. Jeszcze nie czytałam, ale na pewno sięgnę po nią w najbliższym czasie. PS: Bardzo podoba mi się ta okładka!
Polecam Ci całą serię EKO Marginesów “Wilk” jest jedną z tych książek, które łatwo się czyta, w przeciwieństwie np. do Simony Kossak, w której “Sadze Puszczy Białowieskiej” jest mnóstwo informacji, szczegółów, szczególików. A okładka faktycznie, piękna!
Rzadko sięgam po takie książki, ale twoja recenzja mnie zaintrygowala, więc kto wie. Może kiedyś
Tak, to jest książka, która już jest na mojej liście. Ostatno, tematyka wilków i wszystkiego,c o z nimi związane mocno mnie interesuje… Więc i tej pozycji nie mogę odpuścić.
Nie wiem czy byłabym w stanie przeczytać tę książkę. Smutną historię… W moim życiu zawsze zwierzęta odgrywały ważną rolę – obecnie mieszkają z nami dwa psy i nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek kiedykolwiek je skrzywdził. Tytuł książki zapisuję, może kiedyś po nią sięgnę.