Lala, Lalka – Jacek Dehnel o babci

Z twórczością Jacka Dehnela zetknęłam się dopiero podczas lektury “Matki Makryny” – jego najnowszej powieści (której recenzję znajdziecie tutaj:KLIK ), ale sam autor nie był mi nieznany. Przed rokiem zagościł w moim liceum, aby wykładać nam poezję Iwaszkiewicza. Dehnel na wszystkich zrobił wrażenie – począwszy od jego wyjątkowego stroju, aż po sam charakter pisarza. Mimo że temat – wykładanie poezji Jarosława Iwaszkiewicza brzmiał niezwykle nudno, Jacek Dehnel przedstawił nam postać samego autora, a później dwa czy trzy jego wiersze w taki sposób, że chyba nikt szybko tych kilku godzin z nim spędzonych nie zapomniał. Mi najbardziej w pamięci utkwiły jego rysunki na tablicy do wiersza “Pancernik Gneisenau”. Ale dlaczego o tym mówię? Po prostu, jako ciekawostkę, bo i w “Lali” znajdziecie mnóstwo Dehnela.
“Lala” jest powieścią z elementami autobiograficznymi. Jest to historia, a właściwie opowieść babki Dehnela – tytułowej Lali – o jej życiu. Autor jest wspaniałych gawędziarzem, który to niekiedy sam prowadzi narrację, kiedy indziej oddaje ją babce, albo innym osobom. Znajdziemy też tam fragmenty pamiętnika prowadzonego przez Lalę, następnie przez Jacka, oraz dialogi pomiędzy różnymi bohaterami. Z pozoru wygląda to na rozsypane puzzle, które ciężko ułożyć w całość, a okazuje się wspaniałą wędrówką po świecie niezwykłej osoby i dawnych czasach. Aż można zatęsknić za babcinymi opowieściami, bibelotami na półce, klasyczną muzyką czy pisarzami klasykami. I chociaż miał Jacek problem, jak poskładać książkę do całości, udało mu się to doskonale. Książkę czyta się przyjemnie, choć jeżeli nieuważnie, można się pogubić. Jest to jednak wspaniała, wrażliwa opowieść napisana czułym, pięknym językiem. I chyba nie muszę już czekać ze swoją oceną do samego końca, bo jak sami widzicie, uważam, że “Lala” jest fantastyczna.

– A co tam piszesz? – pyta babcia znaj jakiegoś pisma.
– Powieść o tobie, babciu.
– O mnie? O takiej cholerze?
– Dlaczego cholerze? O wspaniałej babci.
– No, taka znowu wspaniała to ja nigdy nie byłam. Te zdrady z Julkiem. Ale jak ja bym pisała, tobym napisała wszystko. I jak?
– Co i jak?
– I jak ci idzie?
– Fatalnie. Nic się nie klei. Bo albo muszę iść chronologicznie, a to bezsensu, bo ty nie opowiadasz chronologicznie, albo dygresjami, a wtedy nikt się nie zorientuje, o co chodzi.
– To sobie przeczyta dwa razy.
– No, pewnie to jest jakiś sposób.

lalaJuż po tym krótkim fragmencie można zobaczyć niesamowity charakter babki autora. Jest to kobieta elegancka, dostojna, wielka dama, bywalczyni salonów, żona literata, do której kręgów znajomych można zaliczyć Gałczyńskiego (o którym zresztą anegdotkę mamy okazję przeczytać podczas lektury), ale jednocześnie nie boi się wyciągnąć pazurków i podrapać kogo trzeba. Nigdy nie chowa swojego zadziornego charakteru do kieszeni, a tym bardziej nie boi się przeciwstawić się mężczyźnie. Często stawia na swoim, spełnia marzenia, idzie do przodu, nie rozmyśla za dużo, nie ogląda się w tył, nie rozpamiętuje błędów – Dehnel chyba podaje nam gotowy przepis na szczęście.
Lala kochała pięknych mężczyzn i nie stroniła od ich towarzystwa czy zalotów. Jej życie erotyczne było sympatycznie nieprzyzwoite – bo jak określił to jeden z bohaterów książki – Z Lali to był numer – w pewnym momencie swojego życia miała jakby dwóch mężów. Muszę przyznać, że pomimo ślubu z Zygmusiem, czyli jej kochankiem, ja bardzo polubiłam Julka (pierwszego męża) i chciałam, żeby byli razem do końca… Pomimo rozwodu z Julkiem Lala świetnie się z nim rozumiała, na rozprawie rozwodowej śmiali się ze swoich żartów, a później nie tylko często się odwiedzali, ale też byli sobie nawzajem świadkami na następnych ślubach. Trzeba też sobie wyobrazić, jaką pięknością była, skoro rozkochiwała w sobie tylu mężczyzn, a nawet – tutaj opowiem kolejny zabawny epizod z jej życia – kiedy to dostała niezbyt uprzejmy list od Ali, żony Zygmusia, jej kochanka, Zygmunt razem z Julkiem napisali do kobiety list, że nie życzą sobie, aby w taki sposób pisała do Lali. Każdy jej mężczyzna kochał ją prawdziwie i do końca. I ona też kochała mężczyzn do czego nie bała się przyznać, nawet w podeszłym wieku. Bo przecież miłość to nie wstyd.
Ale można też powiedzieć, że Lala miała maleńką obsesję na punkcie seksu. Wszystko to jednak było zachowane w bardzo dobrym guście. Nie powinno to nikogo odrzucać czy obrażać, a raczej wywoływać szeroki uśmiech na twarzy.

Wieczorem przeskakuję po kanałach. Jakiś program – dwie podstarzałe nimfomanki powiedzą wam wszystko o seksie. Między nimi siedzi jakieś paskudztwo, facet sześćdziesięcioletni może, cały wytatuowany i wykolczykowany – w każdej brwi po dziesięć, w wargach, uszach, nozdrzach takoż. Siedzi nago, bez osłonek, bo tamże też ma. Pokazuje, zaczyna macać mosznę. Przełączam. Babcia:
– Pokaż te jądra.
– Ależ babciu…
– Pokaż, chcę zobaczyć.

Kiedy indziej przyszła o czwartej rano, jak zwykle pod hasłem:
– Co robicie? Bo ja idę na siusiu.
Akurat skończyliśmy grać (…). Basia czytała, a ja spałem.
– Dlaczego nie śpisz?
– Czytam, proszę pani.
– A dlaczego czytasz?
– Bo lubię.
– A dlaczego on śpi?
– Bo był zmęczony i poszedł spać.
Babcia figlarnie:
– A dlaczego?

W końcu Basia nie wytrzymała i zabrała się do domu; jeszcze na odchodnym, kiedy rano wstała pierwsza, żeby się spakować, usłyszała od babci, drepczącej po domu:
– A gdzie chłopcy?
– Śpią.
– A co, tak ich wymęczyłaś?

I chociaż życie Lali było fascynujące, jej młodość nie mogła trwać wiecznie. “Lala” to nie tylko opowieść o życiu niesamowitej kobiety, ale też o przemijaniu – jej piękna, jej życia. Jacek Dehnel w doskonały sposób ukazuje nam degradację kobiety – od zmysłowej piękności, aż po straszną starość przez którą człowiek dziecinnieje. Pisarz sam mówi, że postanowił się przeprowadzić na chwilę do babci, bo nie wie, ile jeszcze okazji będzie miał by spędzić z nią jakiś sierpień czy inny miesiąc. I tak od słowa do słowa, od jednej opowieści – którą to raz babcia opowiada wnukowi, a raz wnuk pomaga przypomnieć babci jej młodość – zaczyna się nią opiekować. Ich codzienne życia przepełnia rutyna – od namawiania babci to włożenia pampersa, poprzez przypominanie jej, żeby się nie drapała, aż po pilnowanie, by sama nie wyszła z domu, nie wystawiała się na słońce, nie zgubiła się. To prawda, że starzejąc się człowiek coraz bardziej przypomina dziecko. Tylko o ile prawdziwe dziecko jest w stanie zadawać inteligentne pytania, tak osoba stara, tudzież babcia Lala, zatrzymuje się w pewnym czasie w przeszłości i wszystkie wydarzenia rozgrywają się dla niego na nowo. Resztki jej godności ratuje przywiązanie Jacka, który cierpliwie się nią opiekuje, ofiarując jej całe swoje serce.

Przychodzi do pokoju i mówi, że chce wyjść.
– To najpierw do łazienki na siusiu.
– Już się zsiusiałam. W majtki.
Patrzę, a całe spodnie mokre do kostek.
– O Jezu, co ty, pieluchy nie miałaś?
– Miałam.
Nie miała.
– To fotel też mokry?
I tu, uwaga, słowo-majstersztyk:
– Przy-pusz-czal-nie.

W literaturze często powtarzanym motywem jest miłość matki do dziecka, miłośc syna do ojca, miłość dwójki ludzi. Ale rzadko spotykamy się z miłością wnuka do babci, babci do wnuka. A jest to uczucie niesamowite, silne, zachwycające, chociaż czasem dość groteskowe.

Wychodzi z łazienki. “Patrzę do lustra i słabo mi się robi. Jak ja się postarzałam przez ten szpital”. “Ależ babciu, nic się nie zmieniłaś” – mówię, zgodnie z prawdą. “Ach, bo przez ciebie przemawia miłość, ty nie zauważasz, ale ja to widzę”. A zaraz potem stoi przed lustrem i mówi kokieteryjnie: “Jedyne, co mi zostało, to piękne nogi. Nawet mi schudły ostatnio”.
I co tu tłumić- śmiech czy płacz?

Bo też nie żyliśmy samą idyllą, jak choćby wtedy, kiedy miałem chore ucho i chodziłem z kąta w kąt kwękając, bo i tak nie miałem siły na żadne rozsądne zajęcia. Wreszcie postanowiłem zrobić wielkie zmywanie. Babcia usiadła przy stole kuchennym i dogaduje. A ja na jedno ucho nie słyszę, a w drugim szumi mi woda. Zakręcam więc i pytam:
– Słucham?
– No, popatrz, jak ładnie się zrobiło.
– Tak, tak.
Odkręcam, reguluję wodę, zmywam, za chwilę znowu. Zakręcam, pytam:
– Słucham?
– A zapowiadało się, że będzie padać.
Mówię jej, że nie słyszę, więc niech odzywa się do mnie tylko wtedy, kiedy jest coś naprawdę ważnego, bo za każdym razem muszę zakręcać wodę, pytać raz jeszcze, zdawkowo odpowiadać, a potem regulować. A pogadać możemy później, jak tylko zmyję do końca.
Odkręcam. Reguluję. Znowu. Zakręcam.
– Słucham?
– To ja już nic nie mogę mówić? Zabraniasz mi?
– Nie babciu, nie o to chodzi…
I znowu. Za czwartym, piątym, szóstym razem powtarzałem spokojnie. Wreszcie za dwunastym wściekłem się na serio. A babcia dalej. Wziąłem jeden z talerzy i rymnąłem nim o ziemię tak, że się rozsypał po całej kuchni. I pomogło; i mnie, bo od razu zacząłem szukać śmietniczki, szczotki, skorup, i babci, bo dotarło do niej, że jestem u kresu wytrzymałości.
– Oho – powiedziała tylko spokojnie – myślałam, że to Paweł jest największy nerwus w rodzinie, a ty też. Szkoda – dodała po chwili – że głęboki, bo głębokich mniej, trzeba było płytkim walnąć.
Przeprosiłem ją. Policzyłem płytkie i głębokie. I co? Akurat po równo.

Niełatwo się mówi o “Lali” – bo żeby powiedzieć o niej więcej, niż już powiedziałam, musiałabym po kolei opowiadać Wam o tym, co zrobiła Lala, co się jej przydarzyło, jakie to miało skutki w przyszłości. Tak, musiałabym streścić cały utwór, a w tym sensu nie widzę. Zdaje się, że najważniejsze punkty już napisałam, a więc czas na zakończenie.
Podczas lektury “Lali” nie raz się uśmiechniecie, nie raz zdziwicie, nie raz w Waszych oczach zaświeci łza, która zwilży później suchą skórę policzka. “Lala” to lektura wymagająca, bo akcja nie dzieje się tam szybko, brak w niej superbohaterów, efektów specjalnych, katastrof… Chaotyczna narracja może przeszkadzać, ale w końcu pamięć nie zapisuje wszystkich wydarzeń chronologicznie. “Lala” to pozycja, która pozwala nam dojrzeć piękno życia, piękno ludzkiej egzystencji, niezależnie od wieku. Pozwala dojrzeć piękno w wysuszonej skórze człowieka, w mokrych od moczu spodniach, w przypisywaniu wszelkich możliwych czynów na swój rachunek. To pozycja, którą muszę kupić i przeczytać raz kolejny, bo pierwsze czytanie mi nie wystarczyło. To tylko książka – można by rzec – gruba okładka, kilkaset kartek zszytych razem. Ale ile jest w niej prawdy, ile ukrytego piękna, ile radości, smutku… ile człowieka…
“Lala” to lektura o czasach i ludziach wspaniałych pozostawiona dla ludzi wrażliwych, którzy tęsknią za czymś utraconym, choć sami nie wiedzą co to jest.

Share: