Herman Hesse “Wilk stepowy” – opowieść o człowieku
Ogromnie zdziwiło mnie, że większość moich znajomych i czytelników bloga polecała mi „Wilka stepowego” jako lekturę idealną dla wieku, jaki obecnie mam – czyli na czas studiów, tej nieokiełznanej młodości, wolności ducha, czystości serca i pędu do zdobywania wiedzy. Tymczasem w Przedmowie do „Wilka stepowego” sam Hesse zaznacza, że jego powieść bywa często niezrozumiana, bo sięgają po nią młodzi czytelnicy, którzy nie są w stanie utożsamić się z pięćdziesięcioletnim bohaterem, będącym zarazem w ogromnej części autorem tejże powieści
Hesse „Wilka stepowego” napisał pod wpływem jego podróży norymberskiej, która miała pomóc mu przezwyciężyć depresyjne nastroje, wynikające z rozwiązania umowy z wydawnictwem po ponad dwóch latach pracy nad dwunastotomowym „Klasycznym stuleciem niemieckiego ducha (1750-1850)”. Punkt kulminacyjny kryzysu Hessego znalazł swoje miejsce w myślach samobójczych, to zaś było bezpośrednim bodźcem do napisania „Wilka”. Powieść powstała jednak jeszcze rok później, gdy pisarz po raz pierwszy kosztował tego, co naprawdę daje życie – uczestniczył w balach maskowych, chłonął ducha epoki i obserwował sam siebie, jak mądry autor „Siddharthy” tańczy fokstrota i obściskuje samiczki. Wydanie „Wilka stepowego” spowodowało jednak, że większa część tych czytelników, którzy cenili go za „Petera Camenzinda” odwróciła się od niego i ja – muszę przyznać – też jestem częściowo zawiedziona.
Sięgając po powieść należy pamiętać, że nie sposób czytać ją w oderwania od zaplecza kulturowego czasów, kiedy powstawała i osobistych przeżyć autora. Podobnie jak we wspomnianym wcześniej indyjskim poemacie – „Siddhartcie” – główny bohater jest zagubiony, czegoś mu w życiu brakuje, poszukuje swojej drogi i odpowiedzi na gnębiące go pytania.
Harry Haller to pięćdziesięciolatek o dwoistej naturze – z jednej strony zwyczajny mężczyzna, z drugiej „wilk stepowy”, ujawniający się od czasu do czasu, rozdarty pomiędzy swoim libido, a freudowskim superego. Czuje się przegrany, bo nie ma w życiu nic, co mogłoby dać mu radość – nieudane życie osobiste, uczuciowe, społeczne, kulturowe i zawodowe. Otaczający go świat jest źródłem cierpień – tak kultura, jak i podążanie za swoim popędem, co powoduje zatracenie wszelkich wartości, w jakich obraca się człowiek.
Anima Harry’ego, jego dusza, dopełnia się dopiero w momencie, gdy spotyka Herminę – swoje żeńskie alter ego.
Końcówka książki – swoisty bal, w którym brał udział bohater, wypełniony wizjami narkotycznymi, skojarzył mi się z balem Małgorzaty z dzieła Bułhakowa, jednak te dwie powieści nie sposób porównywać.
„Wilk stepowy” to lektura trudna i wymagająca całkowitej atencji i poświęcenia, z której ciężko cokolwiek wyciągnąć, nie znając okoliczności, w jakich powieść powstała. Przesiąknięta echem minionej wojny i zapowiedzą kolejnej, filozofią Wschodu, chrześcijaństwem, erotyzmem, aż w końcu wolną miłością pozwala nam zagłębić się w duszę jej autora, zrozumieć jego nastroje i postawy, podejść tak blisko prawdy, jak tylko to możliwe.
Nie zachwyciła mnie tak, jak „Peter Camenzind” i nie dała takiej przyjemności, jak „Siddhartha”. Zdaję sobie sprawę, że większość rzeczy – to drugie tło powieści – jest dla mnie niezrozumiałych. Być może sięgnę po nią jeszcze kiedyś w przyszłości – gdy będę w wieku tytułowego bohatera – by dotrzeć do tego, czego nie zauważyłam przy pierwszym czytaniu.
Ja czytałam tę książkę w liceum (byłam wtedy na etapie czytania klasyki z biblioteczki taty) i gdybyś mnie spytała, o czym to jest to zabij mnie, nie pamiętam… Pamiętam za to, że byłam tą książką oczarowana
Coś w tym “Wilku stepowym” jest – ja na przykład czytałam na głos niektóre fragmenty, bo tak pięknie napisany. Za to fabuła mało do mnie przemawia
Przypomnij sobie, Karolinko, skoro tak Cię wtedy zachwycił. Chociaż pamiętam, że mi mówiłaś, że się boisz czytać drugi raz te same książki – tak jak z “Mistrzem i Małgorzatą”, prawda?
Nie tyle się boję, ile nie mam czasu niestety. Jeszcze w czasach liceum wydawało mi się, że mam tyle czasu i czytałam ulubione książki kilkukrotnie (“Mistrza i Małgorzatę” chyba z 8 razy!), ale teraz mam świadomość, ile ważnych, ciekawych, dobrych książek jeszcze na mnie czeka… W domu mam zgromadzone setki tytułów czekających na swój czas Więc to na razie niestety nieosiągalne, ale może kiedyś…
“Wilk stepowy” to lektura trudna i wymagająca całkowitej atencji i poświęcenia,” Pytanie nasuwa się jedno, po co się poświęcać.? Czytanie powinno dawać przyjemność, skłaniać do refleksji, bawić. Nie znam innych książek tego autora, ale akurat z tej książki nie można nic konstruktywnego wyciągnąć. Problemy głównego bohatera, wywoływały we mnie jedynie refleksje: “Niewiele mnie to obchodzi” i “co on wymyśla” Recenzja bardzo dobra, Aż dziw bierze, że udało Ci się coś sensownego zauważyć. I a propos wieku ja jestem właśnie w wieku bohatera i jeżeli mając 50lat, bohater ma wątpliwości na zasadzie:” Nie wiem w co wpaść w g.., czy w maść”, to lepiej ze sobą skończyć,
Lila Łoszakiewicz