Wojeciech Rogala “Witamy w białej Afryce” – podróż do Namibii

Afryka jawi się nam, Europejczykom, jako kraj mitów i legend, kraj dzikich plemion, pierwotnych obyczajów, wiecznego głodu i pragnienia, niebezpiecznych zwierząt i niekończących się pustynnych obszarów, fatamorgan i ludzi o hebanowej skórze. Sam kontynent zwykliśmy nazywać „czarnym”, zapominając o procencie ludności białej, która po kolonizatorach osiedliła się tam na stałe. Słyszymy o niebezpiecznej Republice Południowej Afryki, w której domy białych ogrodzone są drutem kolczastym, a po mieście nie sposób poruszać się bez broni, ale większość z nas nie ma pojęcia, gdzie leży Namibia i z czym powinna się nam kojarzyć.

W podróż po białej, tej mniej znanej części Afryki, gdzie mury miast są czyste niczym łza i pozbawione graffiti, a z radioodbiorników docierają niemieckie słowa, zabiera nas Wojciech Rogala, za pomocą swojej książki „Witamy w białej Afryce”.


W reportażach najbardziej lubię swoisty „powiew świeżości”, dywagacje o sprawach nieoczywistych, zapomnianych, trudnych do dyskusji. Takie właśnie jest dzieło Wojciecha Rogali, który aby pokazać nam prawdziwy i całościowy obraz Afryki, cofa się do czasów II wojny światowej i już na pierwszych stronach podaje garść ciekawych, chociaż ciężkostrawnych informacji o obozach koncentracyjnych – rzecz jasna, również tych w Afryce. Cofa się do sedna polityki Hitlera, aby poznać tok myślenia ludzi, z którymi nieco później w książce przyszło mu rozmawiać. Opowiadając o Afryce przywołuje do naszej pamięci wielkich podróżników- jak Kapuścińskiego czy Kazimierza Nowaka – w Afryce najbardziej rozpoznawalnego Polaka, w Polsce mało znanego śmiałka, który rowerem przejechał cały Czarny Kontynent.

Ludność biała w Namibii stanowi jedynie 6% wszystkich mieszkańców kraju. I chociaż są potomkami kolonizatorów, najczęściej tych niemieckich, nazwanie ich Europejczykami czy Anglikami może się okazać największą zniewagą. To różne plemiona, choć całościowo nazywają siebie Afrykanerami – bo, jak sądzą, o wiele bliżej im do rdzennych mieszkańców Namibii, niż do krewnych ze Starego Kontynentu. Na co dzień posługują się afrikaans, choć język ojczysty pamiętają doskonale i słuchają radiowych audycji po niemiecku. Czas spędzają między sobą – w obrębie swojej rasy, bo „tak już zostało” po czasach apartheidu i tak im wygodniej. Są knajpy dla białych i te dla czarnych, tradycyjne afrykańskie domy i niemieckie wille przypominające architekturą Dolny Śląsk. Przepaść pomiędzy białym „panem” i czarnym „podwładnym” jest wciąż ogromna, ale potomkowie Europejczyków nie boją się buntu, są pewni swego miejsca – dają pracę i zarobek, Afrykańczycy już dawno mogliby się pozbyć ich z kraju, bo na jednego białego przypada w Namibii około 20 rdzennych mieszkańców, ale tego nie zrobili.

Wojciech Rogala swoją namibijską podróżą dociera nie do miejsc, ale przede wszystkim do ludzi, bo jak sam wielokrotnie powtarza, rozmowy z nimi, poznanie ich wspomnień i poglądów to najcenniejsza rzecz, jaką mógłby zdobyć, udając się na drugi kraniec świata. To właśnie dzięki tym pogawędkom przy piwie czy kawie, rozmowom z Afrykanerami i Bastardami wyłania się prawdziwy obraz Namibii, której odzyskanie niepodległości w 90′ roku, dla białej części mieszkańców było jej utratą.

„Witamy w białej Afryce” to reportaż wnikliwy i dokładny, którego czytanie wymaga zaangażowania, ale gwarantuje największą satysfakcję na każdym poziomie lektury – od rozciągających się przez cały kraj afrykańskim krajobrazów, poprzez zaserwowanie czytelnikom sporej dawki historycznych faktów, rozweselenie ich swoimi przygodami z dzikimi zwierzętami, aż po ukazanie rzeczywistego obrazu kraju, z dramatyczną przeszłością i – chciałoby się rzec – perspektywiczną przyszłością, ale czy dla wszystkich?
Po przeczytaniu tej książki już nigdy nie spojrzę na Afrykę tak, jak wcześniej, bo jak powiedziała jedna bohaterka książki, Afryka to normalny kontynent, na którym ludzie żyją tak jak w Europie – chodzą na zakupy, jedzą obiady w restauracji, używają smartfonów.
To normalny kontynent – ze swoją historią i swoją przyszłością.

Z pozdrowieniami,
Kasia

Share: