Jakub Małecki “Rdza” – rdzewienie świata
Kiedy ktoś zapytał mnie, która z tych trzech – „Dygot”, „Ślady” czy „Rdza” – jest najlepsza, odpowiedziałam tak: obiektywnie „Rdza” jest na pewno lepsza niż „Ślady”, subiektywnie lepsza niż „Dygot”. Bo faktycznie ciężko jest je ze sobą porównać, ciężko wybrać jedną, która przebiłaby wszystkie inne. Małecki z każdą kolejną powieścią rozwija się bardziej, dodaje coś, czego w poprzednich zabrakło, a to przecież największy komplement, względem pisarza. W „Rdzy” czytelnik zadowoli się wszystkim tym, co pojawiło się już wcześniej – kameralną opowieścią o zwykłych ludziach, prowincją naznaczoną historią, życiorysami i narysowanymi grubą kreską bohaterami, strachem i lękiem, z którym zmaga się człowiek, aż w końcu śmiercią – ale znajdzie też swoistą nostalgię, melancholię, która naznacza całą opowieść, nie będącą aż tak wyczuwalną w innych książkach autora. Dlatego „Rdza”, jak uważam, może okazać się najlepszą polską powieścią wydaną w 2017 roku. Może, bo nie jestem na tyle odważna, by świadomie zadecydować o przyszłości. A nuż wydawcy trzymają dla nas prawdziwą perełkę, która ukaże się pod koniec roku? A może ostatecznie najlepszą polską powieścią określę zbiór opowiadań Twardocha (jak uczyniłam to w zeszłym roku z „Królem”)? Jestem otwarta na to, że coś mnie jeszcze w polskiej literaturze zaskoczy… ale tymczasem o „Rdzy”.
Życiorysy bohaterów
Szymek mieszka wraz babcią we wsi Chojny. Kiedy w wypadku samochodowym traci rodziców, to właśnie Tośka postanawia się nim zaopiekować. Ale chociaż oddaje wnukowi całe swoje serce i stara się, by niczego mu nie brakowało, Szymka coś dręczy – coś, co każe przywiązywać mu się w nocy do kaloryfera i chować zabawki w pralce. To Bozia odwiedza chłopca i szepce mu do uszka różne słowa, a on boi się, że zabierze go za sobą w ciemną otchłań tak samo, jak zabrała mu rodziców… Dlatego Tośka pokazuje Szymkowi pistolet. Jak znowu przyjdzie Bozia – mówi mu – to ją zastrzelę. Od tamtej pory Szymek boi się mniej, a babcia w końcu kupuje nową pralkę – bo przecież nie może mu kazać, by schował zabawki gdzie indziej, prawda?
Sześćdziesiąt lat wcześniej Tośka kocha miłością przeklętą Niewidzialnego Człowieka, z którym w końcu – jak od zawsze pragnęła – zapomina się w tańcu. Wiruje jak w swoich snach, kiedy świat nie miał dla niej znaczenia. Wiruje i wdycha zapach palonych ciał, bo tak na zawsze mają już pachnieć Chojny – spalonymi w stodole Żydami.
Na Budzikowym ogródku od lat – właściwie to od kiedy? – rośnie topola. Przeklęta topola. To drzewo, które pamięta wszystkich przodków rodziny, zna każdą twarz, widziało palącą się stodołę i słyszało jęk ofiar. To drzewo, chociaż nieme i zatracone w swym dostojeństwie, posiadające moc. Bo przecież w ostatecznym starciu z naturą to człowiek jest zawszy tym, który wraca wyniesiony na tarczy.
Rdzewienie świata
Losy bohaterów spaja historia – piętno i okrucieństwo wojny – to, co w normalnym świecie nie powinno się było nigdy wydarzyć. Poszczególne życiorysy są ze sobą połączone, niczym za pomocą cienkiego drucika – supły są solidne, acz proste i przejrzyste. Jak u Małeckiego już wcześniej było – początek i koniec opowieści jest spięty charakterystyczną klamrą kompozycyjną – pierwsza scena podczas której dwóch chłopców układa monety na torach, po czym jeden z nich wybiega wprost pod pędzący pociąg i ostatnia, gdy ten pierwszy biegnie, by ratować drugiego, zmuszonego życiem, by uciec się do tego samego czynu.
Małecki, chociaż odwołuje się do tych samych motywów i zahacza o te same tematy, wydaje mi się być z każdą książką lepszy, dojrzalszy, trafniejszy, poruszający. Poza samą warstwą językową, kiedy porusza czytelnika jednym nawet słowem, „Rdza” jest książką bardzo trafnie skonstruowaną – teraźniejszość pojawia się na przemian z przeszłością Tośki, a różnica lat z każdym rozdziałem niweluje się co raz bardziej, w końcu stając się nie fabułą książki, lecz faktycznym wspomnieniem bohaterów.
To powieść poruszająca do głębi, nostalgiczna i melancholijna o – jak najłatwiej powiedzieć – życiu. Miłości i sile przyjaźni, poświęceniu i traumie, strachu i odwadze, nawet gdy przyjdzie nam krążyć w ciemności, o historii i polskiej prowincji.
„Rdzę” z przyjemnością uznaję za najlepszą powieść Małeckiego i – mam nadzieję – najlepszą powieść polską tego roku. Zasługuje na to.
U mnie dzisiaj też “Rdza”… Wszędzie “Rdza”. Genialnie. Jak zwykle. ?
Bo książka jest niezwykła!
Jest! Przeczytałam jednym tchem. ?