5 niesamowitych powieści zanurzonych w muzyce

Muzyka i literaturą są mi bardzo bliskie – jedna dlatego, że opisuje świat melodiami, druga, bo mówi o nim słowami. Nigdy nie myślałam o tym, że one obie mogłyby iść razem ze sobą w parze, dopóki nie trafiłam na książkę przesiąkniętą muzyką, aż do samego końca. Dodatkowo, promując tę książkę, wydawnictwo zaproponowało ścieżkę dźwiękową, która miała umożliwić bardziej dogłębne doznania podczas lektury… Od tego czasu każdą książkę, która opowiadała jednocześnie o wielkiej muzyce, traktowałam z zainteresowaniem. W ten też sposób powstał wpis, opowiadający o paru niesamowitych pozycjach z dźwiękami w tle.

1. Pierwszą książką, która w ogóle sprawiła, że zaczęłam doceniać muzykę również i w literaturze było „Wyznaję” Jaume Cabre – od przeczytania jej w 2015 roku, do tej pory jedna z moich ulubionych. Cabre stwarza barceloński, bliski jemu sercu świat, w którym przedstawia nam Adriana Ardevola i Boscha, który sztukę grania na skrzypcach opanował do perfekcji. Może dlatego, że właśnie jego instrument posiada duszę? Vial Ardevola nie jest bowiem zwykłym instrumentem, a skradzionym żydowskiej rodzinie modelem najcenniejszych skrzypiec. Cały utwór jest zresztą stworzony jak symfonia, bowiem gdzieniegdzie zwalnia i przyśpiesza, zdania urywają się w połowie, czasy zmieniają jak melodie, przechodząc z lat 50′ XX wieku, do wieku XIX, by nagle powrócić do roku dwutysięcznego któregoś.
Kto czytał Cabre, ten wie. A tego, kto jeszcze nie zna katalońskiego pisarza zapewniam, że czytanie jego książek jest ucztą dla zmysłów, czego dowód niżej.

2. Na pierwszej książce Cabre nie kończymy, bowiem czas przesunąć się nieco dalej i wspomnieć o powieści, która – znów – zbudowana jak symfonia, jest skomponowana według koncertu skrzypcowego Pamięci Anioła Albana Berga, a poszczególne części książki, są częściami tego koncertu, nazywanymi tak samo, jak nazywa się je w muzyce. Mowa oczywiście o „Cieniu eunucha” Jaume Cabre, którego bohater, Miquel Gensana, staje przed trybunałem pamięci, by rozliczyć się z rodzinną historią. Sam autor książki żartuje na jej temat, że czytelnik poznaje w „Cieniu eunucha” historię tej samej rodziny, ale opowiedzianą przez trzech różnych bohaterów, zatem zamiast jednej, dostaje jej trzy wersje.

3. „Agonia dźwięków” Jaume Cabre, jest trzecią powieścią Katalończyka, tak silnie osadzoną w muzyce. Tym razem akcja powieści dzieje się w zapomnianym przez świat miejscu, w klasztorze La Rapita, któremu przewodzi surowa i pozbawiona humoru matka Dorotea, a gdzie jako spowiednik został zesłany niezwykle utalentowany brat Junoy. Nie mając możliwości cieszenia się muzyką (w klasztorze obowiązuje bowiem perfekcyjna cisza), spowiednik jest zmuszony wraz z dźwiękami przenieść się do świata wyobraźni, który staje się dla niego muzycznym rajem, azylem, jedyną ostoją.

4. Czas na nieco dalszą podróż, bowiem ze słonecznej Katalonii, przedstawianych nam w czasach różnych, przenosimy się do ciężkich Chin, wraz z powieścią „Nie mówcie, że nie mamy niczego” Madeleine Thien. Akcja powieści początkowo dzieje się we współczesnym Vancouver, ale niedługo po jej rozpoczęciu, wraz z główną bohaterką, Marie, przenosimy się do Chin, by odkryć rodzinne tajemnice. Marie bowiem targają pytania o przeszłość jej ojca; dowiedziała się, że był studentem szanghajskiego konserwatorium, ale dlaczego nigdy jej o tym nie powiedział? Dlaczego w domu nigdy nie było fortepianu, mimo że był jego mistrzem? Wraz z bohaterką, w rytm sonet Bacha, odkrywamy co wydarzyło się w Chinach pół wieku temu…

5. A może by się tak troszkę oderwać od klasyki w stronę muzyki bardziej popularnej? Norwegia, druga połowa XX wieku. „Beatlesi” Lars Saabye Christensen. I czterej chłopcy, którzy chcą być jak oni – Beatlesi. Kim, Gunnar, Seb i Ola wsłuchują się w dźwięki Beatlesów i marzą, by być nimi. Kiedy dochodzą do wniosku, że czwórką z Liverpoolu już nie będą, postanawiają stać się kimś podobnym. Założyć zespół, zrobić karierę, żyć tylko muzyką… Ale życie, jak to życie, weryfikuje wszystkie plany i pragnienia. Pojawiają się problemy, z którymi chłopcy, a wkrótce już młodzi mężczyźni, nie potrafią sobie poradzić. Ktoś, kto śledził karierę muzyczną Beatlesów, łatwo będzie potrafił wywnioskować przebieg akcji powieści z nazw rozdziałów – bowiem poszczególne rozdziały książki są zatytułowane tak, jak wydane albumy Beatlesów.

Podobno jeszcze „Oberki do końca świata” Wita Szostaka są przesiąknięte muzyką, ale do przeczytania tej książki wciąż się zabieram.

A Wy, znacie jakieś książki zatopione w muzyce?

Z pozdrowieniami,
Kasia

Share: