Fannie Flagg “Całe miasto o tym mówi” – kolejna ciepła opowieść
Od momentu, kiedy po raz pierwszy przeczytałam „Smażone zielone pomidory” Fannie Flagg, czytam tę książkę każdego lata. Jest tak niesamowicie pozytywna, ciepła, zabawna i błyskotliwa, że nie sposób mi sobie wyobrazić najpiękniejszych dni w roku (bo letnich!) bez jej towarzystwa. Zresztą mimo że to literatura gatunkowo raczej „lekka”, Flagg nie stroni od przekazywania swoim czytelnikom życiowych mądrości, trafnych porad starej, dobrej przyjaciółki, pomagających brać życie w całości takim, jakim jest, uśmiechać się do przeciwności losu i każdego dnia na nowo podejmować walkę o lepsze jutro.
Nie miałam jeszcze okazji sięgnąć po inne książki autorki – co z pewnością nadrobię, w celach literaturo-poznawczych – ale kiedy dowiedziałam się, że w marcu nakładem Wydawnictwa Literackiego, ukaże się jej najnowsza powieść, „Całe miasto o tym mówi”, byłam tak podekscytowana, jak przy pierwszym czytaniu „Smażonych zielonych pomidorów”.
„Całe miasto o tym mówi” nie jest jednak tym, czego oczekiwać by można po lekturze „Smażonych zielonych pomidorów”.
Małomiasteczkowość, czyli coś, czego szukamy w literaturze
Małomiasteczkowość to idylla, do której potajemnie wzdycha każdy z nas. Miejsce, w którym każdy się zna, wszyscy dążą do wspólnego dobra, nikt nikomu nie działa na szkodę, a mieszkańcy żyją ze sobą w serdecznej, przyjaznej, wręcz rodzinnej atmosferze. Same miasteczko jest zaś niewielkie, co sprawia, że żyjąc w pobliżu jego centrum, wciąż można zaznać ciszy i spokoju, jaki gwarantuje wieś. I podobnie jak w „Smażonych zielonych pomidorach” Fannie Flagg przenosi czytelników swoim pisarstwem do takiego właśnie miejsca, do Elmwood Springs.
Szwedzkie początki
A wszystko zaczyna się od Lordora Norstroma, Szweda, który przybył na Nowy Kontynent, by zrealizować swój „american dream”. Jest lubiany w swojej niewielkiej, lokalnej społeczności, ma dom, farmę i parę krów, a do szczęścia brakuje mu jedynie żony… Jednakże wadą życia na takim pograniczu jest chroniczny brak kobiet. Za namową swoich sąsiadek postanawia więc umieścić ogłoszenie w gazecie:
37- letni Szwed pozna Szwedkę
w celu matrymonialnym.
Mam dom i krowy.
Lordord Nordstrom,
Swede Town, Missouri.
Jakiś czas po ukazaniu się ogłoszenia, na anons Lordora odpowiada młoda Szwedka, Katrina Olsen. W parę miesięcy później dziewczyna decyduje się rzucić wszystko i przybyć do Missouri, by poznać Lordora i wspólnie z nim zdecydować, czy staną się małżeństwem, czy ich drogi się rozejdą. Jednak para szczęśliwie się w sobie zakochuje – Katrina jest pod wrażeniem siły i czułości Lordora, ten zaś uważa, że dziewczyna jest najpiękniejszą i najbardziej delikatną istotą, jaką w życiu poznał. Parę miesięcy później tworzą już szczęśliwe małżeństwo.
Życie bliskie ideałowi
Wraz z rozrastaniem się rodziny Nordstromów, rośnie również miasto. Wkrótce pojawiają się wybudowane przez burmistrza – Lordora Nordstroma – pierwszy sklep, fryzjer, lekarz. Ze Swede Town miejscowość zmienia też swoją nazwę na Elmwood Springs – od wiązów, drewna i strumieni. Życie mieszkańców toczy się powoli, po cichu, w rytm zmieniających się pór roku, narodzin i śmierci bliskich, zmian, jakim poddaje się świat. Wkrótce pokolenie pierwszych osadników zastępują ich dzieci, oni sami przenoszą się zaś na Spokojne Łąki, gdzie budzą się pełni chęci i sił do życia, pozbawienie trosk, zmartwień, ułomności cielesnych. Są martwi, ale duchowo wciąż żyją i biorą bierny udział w życiu miasteczka, co więcej, rzewnie plotkują o tym, co się w nim dzieje.
Wraz z bohaterami – żywymi i martwymi – czytelnik śledzi wszystkie ważne wydarzenia w tak tej lokalnej społeczności, jak i na świecie; wynalezienie telegramu, zbudowanie pierwszego samolotu, uzyskanie przez kobiety prawa do głosowanie, lądowanie na Księżycu, narodziny i rozwój technologii cyfrowej. A całość – jak to w stylu Fannie Flagg – okraszona jest ogromną dawką humoru, lekkości i swoistego ciepła, które wyzwala w czytelniku tylko pozytywne odczucia.
“Całe miasto o tym mówi” – prosta powieść na poprawę humoru
Nie jest to z pewnością literatura dążąca do wyższych ambicji niż te mające cele wyłącznie rozrywkowe, różni się również od „Smażonych zielonych pomidorów”. W „Całe miasto o tym mówi” aż roi się od postaci, a z każdą z nich wiąże się jakaś historia. Momentami czytelnik może doznać uczucia lekkiego zagubienia, próbując odszukać w pamięci to, czy inne nazwisko. Ich perypetie są też zdecydowanie mniej interesujące i spektakularne niż te, opisywane w najpopularniejszej książce Flagg. Najnowsza powieść pisarki czasem wydaje się naiwna, przerysowana (ot, zjawisko reinkarnacji, które zarazem jest klamra kompozycyjną całego tekstu), trochę za bardzo zagmatwana. Fannie Flagg jest obdarzona niezwykłym talentem kreowania postaci bliskich każdemu – niedoskonałych, prawdziwych, a jednak dających się lubić, tak ułomnie ludzkich, czasem pokracznych, zabawnych, ale bliskich nam, bo przecież każdy z nas, czytających tę książkę – zna choć jednego dobrego, szlachetnego Lordora, plotkarę Idę, pomocną ciotkę Elmer czy choćby bohatera, gotowego poświęcić życie w wyższym celu, jak Gene.
„Całe miasto o tym mówi”, chociaż w porównaniu do „Smażonych zielonych pomidorów” jest książką przeciętną, stanowi dobrą rozrywkę na parę dni. Mimo iż bywa przesadzona, naprawdę można się przy tej książce pośmiać.
Z pozdrowieniami,
Kasia
Ja przeczytałam, książka spodobała mi się na tyle, żeby odejrzeć nakręcony na jej podstawie film. Jednak już nie na tyle, żeby zapamiętać treść. Musiałam sobie przed chwilą wyguglać, a przecież czytałam ją 8 lat temu. Są takie książki, które czytałam wcześniej i mam je w pamięci do tej pory. Ale właśnie to jest w książkach fajne, że każdy je odbiera inaczej i ma do tego prawo!:-)
Oczywiście, literatura daje mnóstwo możliwości do interpretacji i pozwala na absolutnie subiektywne opinie, co właśnie jest piękne.
Kasiu, spoilerujesz za bardzo książkę Dla mnie ten moment, kiedy budzą się na Spokojnych Łąkach, był fantastyczną niespodzianką, a gdybym przed lekturą przeczytała twoją recenzję, nie miałabym żadnej frajdy z tego odkrycia
Jak najbardziej rozumiem, że mogła nie przypaść do gustu, bo rzeczywiście i ja miałam problem z zalewem nazwisk. Muszę kiedyś wrócić do “Smażonych zielonych pomidorów” i zobaczyć, czy przy ponownej lekturze książka bardziej mi się spodoba
Ależ o Spokojnych Łąkach pisało już w blurbie książki Starałam się za bardzo nie spoilerować, a jednocześnie ciężko by opisać jej fabułę, zamykając się w kilku zdaniach
W porównaniu do “Smażonych zielonych pomidorów” niestety “Całe miasto o tym mówi” było dla mnie jakieś błahe i proste…
Rzeczywiście! Wybacz w takim razie uwagę W takim razie cieszę się, że opisu nie przeczytałam.