Moje #52 book challenge
Poniżej przedstawiam Wam listę książek z #52 book chalenge w moim wykonaniu. Niektóre książki są tak grube, że praktycznie wyrabiają normę za dwie, inne tak chude, że raczej powinno się je nazwać opowiadaniem, ale jest ich w sumie 52. Przed nami jeszcze 5 miesięcy, także czuję się usprawiedliwiona od tych chudych książek, bo czytania jeszcze mnóstwo! Książki poukładałam po kolei, w kolejności ich czytania.
1. Jaume Cabré “Wyznaję” (RECENZJA)
2. Thomas Harris “Hannibal. Początek” (RECENZJA/)
3. Stanisław Ignacy Witkiewicz “Szewcy”
4. Dan Brown “Inferno” (RECENZJA)
5. Bohumil Hrabal “Pociągi pod specjalnym nadzorem”
6. Bohumil Hrabal “Postrzyżyny”
7. Marek Hłasko “Piękni dwudziestoletni” (RECENZJA)
8. Jacek Dehnel “Matka Makryna” (RECENZJA)
9. Evžen Boček “Ostatnia Arystokratka” (RECENZJA)
10. Paweł Huelle “Śpiewaj Ogrody” (RECENZJA)
11. Nic Pizzolatto “Galveston”
12. Joanna Bator “Piaskowa Góra”
13. Jessie Burton “Miniaturzystka” (RECENZJA)
14. Hanna Krall “Zdążyć przed Panem Bogiem”
15. Gustaw Herling-Grudziński “Inny świat”
16. John Green “Gwiazd naszych wina”
17. Paulo Coelho “Pielgrzym”
18. Alan Alexander Milne “Kubuś Puchatek”
19. Tadeusz Różewicz “Kartoteka”
20. Bohumil Hrabal “Taka piękna żałoba”
21. Carlos Maria Dominguez “Dom z papieru”
22. Jeremy Clarkson “Świat według Clarksona”
23. William Shakespeare “Otello”
24. Wiesław Myśliwski “Traktat o łuskaniu fasoli”
25. George R.R. Martin “Gra o Tron” (RECENZJA)
26. Sławomir Mrożek “Tango”
27. Tomasz Kowalczyk “Maszynopis z Kawonu” (RECENZJA)
28. Vladimir Nabokov “Lolita” (RECENZJA)
29. Herman Hesse “Peter Camenzid”
30. Jaume Cabré “Głosy Pamano” (RECENZJA)
31. Elizabeth Gaskell “Panie z Cranford” (RECENZJA)
32. Magdalena Tulli “Włoskie szpilki” (RECENZJA)
33. Szczepan Twardoch “Morfina” (RECENZJA)
34. Patrick Modiano “Perełka” (RECENZJA)
35. Michael Seed “Dziecko niczyje” (RECENZJA)
36. Szczepan Twardoch “Drach” (RECENZJA)
37. Wiesław Myśliwski “Nagi Sad”
38. Jacek Dehnel “Lala” (RECENZJA)
39. Joanna Bator “Chmurdalia” (RECENZJA)
40. Wiesław Myśliwski “Pałac” (RECENZJA)
41. George R.R. Martin “Starcie Królów” (RECENZJA)
42. Julio Cortázar “Tango raz jeszcze” (RECENZJA)
43. Jane Austen “Opactwo Northanger” (RECENZJA)
44. Kate Fox “Przejrzeć Anglików” (RECENZJA)
45. Umberto Eco “Temat na pierwszą stronę” (RECENZJA)
46. Martin Reiner “Lucynka, Macoszka i ja” (RECENZJA)
47. Rafel Nadal “Szampańskie dni” (RECENZJA)
48. Jane Austen “Rozważna i Romantyczna” (RECENZJA)
49. Jane Austen “Duma i uprzedzenie” (RECENZJA)
50. Zygmunt Miłoszewski “Gniew” (RECENZJA)
51. Stephen King “Znalezione nie kradzione” (RECENZJA)
52. Donna Tartt “Szyczygieł” (RECENZJA)
A Wy już skończyliście wyzwanie? Jakie książki czytaliście?
Wow, ale świetny miałaś rok! Naprawdę fajna lista, oczywiście przede wszystkim rzuca mi się w oczy Hrabal (podobal się? skoro aż trzy książki zaliczyłaś niemal pod rząd, to wnioskuję, że tak :)), ale ten Nabokov, Cortázar, Austen, Cabré, Różewicz, Myśliwski, Bator, Huelle, Twardoch, Dehnel… Same znakomitości! Krall, Herling-Grudziński i Witkiewicz przypominają mi liceum, piękny to był czas, kiedy ich czytałam :).
U mnie dopiero 43, więc jeszcze trochę brakuje. Ale i tak jest chyba lepiej niż w poprzednich latach. Bezrobocie sprzyja czytaniu Pozdrawiam!
Hrabal ma bardzo specyficzny styl, który niekoniecznie trafia w mój gust na tyle, abym Hrabala ubóstwiała, ale czyta się go przyjemnie, dlatego na pewno sięgnę po coś jeszcze Rzeczywiście – Krall, Herlinga-Grudzińskiego, Witkiewicza i Różewicza miałam jako lektury, bo w tym roku skończyłam liceum – i wbrew powszechnemu przekonaniu uważam, że lektury mogą być naprawdę fajną literacką przygodą jeżeli obie strony – uczeń i nauczyciel – podchodzą do nich z entuzjazmem i chęcią nauczenia się czegoś nowego od siebie nawzajem
43 to świetny wynik! A rok się jeszcze przecież nie skończył, a jeszcze tyle książek do przeczytania!
Tak mi się coś wydawało, że to maturalny zestaw :). Też nie mam nic przeciwko lekturom, nigdy nie trzeba mnie było do nich zmuszać i podobnie jak Ty uważam, że przy odpowiednim podejściu nauczyciela mogą być świetną literacką przygodą. Smutno mi się robi, kiedy słyszę opowieści o kartkówkach ze znajomości lektury, w których padają pytania o jakieś nieistotne szczegóły, mające niby jednoznacznie stwierdzać czy ktoś czytał czy nie, bo to totalnie zabija całą radość – taki uczeń dojdzie do wniosku, że skoro przeczytał, ale i tak dostał pałę bo nie pamiętał jakiego koloru sukienkę miała bohaterka w scenie takiej a takiej, to czytać się nie opłaca. A nie o to przecież chodzi!
W drugiej połowie roku tempo pewnie trochę mi spadnie, bo mamy z Pyzą Wędrowniczką projekt czytania klasyki z Nabokovem :). A tam sporo cegieł na długie jesienne noce… Ale w końcu tak naprawdę o jakość chodzi, a nie o ilość, a to będzie prawdziwa literacka uczta :).
To ja Ci jeszcze Hrabala podrzucę „Zbyt głośną samotność”, jeśli nie czytałaś, bo jest trochę inna niż na przykład sielska „Żałoba” czy „Postrzyżyny”, bardziej smutna i gorzka, ale w tym smutku i goryczy piękna. I „Święto przebiśniegu”, na osłodę z kolei, lekkie historyjki z czasów domku w Kersku. A jak już masz na koncie „Postrzyżyny” i „Żałobę”, to przeczytaj też trzecią część trylogii, „Skarby świata całego”, jeśli gdzieś znajdziesz. Figlarna Maryśka tym razem już jako staruszka w domu starców, rozmyśla o życiu i wspomina swoją młodość, cudownie tchnie to melancholią! U nas mniej popularna jest ta część, mało kto ją czytał, a szkoda, bo moim zdaniem to piękne zwieńczenie nymburskich opowieści.
Tak, kartkówki z treści to coś najgorszego – mimo że miałam świetną polonistkę, to robiła nam kartkówki i zawsze pytała o jakieś nieistotne szczegóły, przez co później niestety większość klasy czytała jedynie opracowania.
Ja teraz, jak pewnie zauważyłaś, bo mówię i piszę o tym wszystkim i wszędzie, czytam “Nędzników”, więc to też cegiełka. Ale takie grube książki mają w sobie to “coś” – zawsze sądzę, że skoro ktoś tyle się natrudził w pisaniu książki, że skoro zajęło mu to prawdopodobnie kilka lat, wiele smutków, zgryzoty, porwanych kartek i połamanych stalówek, to ma coś ważnego do powiedzenia. Zresztą, kiedy książka jest gruba, dłużej możesz się nią cieszyć i być z bohaterem, niż kiedy ma tylko kilkaset stron.
Dziękuję za podrzuconego Hrabala, sięgnę sobie do niego, jak tylko będę mieć okazję. Przyznam szczerze, że “Postrzyżyny” bardziej mnie dziwiły niż śmieszyły – zastanawiałam się jak to możliwe, że śmieszne jest to, kiedy Maryśka obcięła psu ogon (czy coś takiego, nie pamiętam już dokładnie). Ale jak już powiedziałam, dla mnie Hrabal jest specyficzny i muszę mieć “ten” dzień, żeby mnie do końca zachwycił. Być może nie rozumiem go do końca, przez co też źle odbieram jego książki.
Tak, widziałam, zazdroszczę Ci tych „Nędzników”, bo zabieram się od nich od lat. Właściwie odkąd przeczytałam „Katedrę Marii Panny w Paryżu”, która mnie oczarowała absolutnie wszystkim – od historii dzwonnika, tej prawdziwej, poprzez cudowne anegdotki o powstawaniu Paryża aż po piękny język. Może Twoja recenzja będzie impulsem potrzebnym mi, żeby nadrobić wreszcie literackie zaległości?
A miłość do grubasków oczywiście podzielam, lubię zwłaszcza ten moment, kiedy kończę taką po książkę po tych kilku tygodniach i zaczynam porządkować sobie przemyślenia i obserwacje, wywlekać i wspominać te pozornie pozbawione znaczenia elementy fabuły i wyciągać ostateczne wnioski. Oczywiście krótsza książka też może być naładowana treścią, ale im dłuższa, tym więcej jest tych drobiazgów do analizowania i cała zabawa w interpretacje robi się ciekawsza.
Moja przyjaciółka, której pożyczyłam „Postrzyżyny”, też zniesmaczona była sceną obcinania ogona psu :). Ale ja bym Hrabala nie czytała tak dosłownie, nie wydaje mi się też, żeby prawdziwa była na przykład historia z wchodzeniem na komin. Hrabalowa mamusia była po prostu szaloną i spontaniczną kobietą i chodziło o to, żeby to artystycznie pokazać, w tej ukochanej przez niego konwencji surrealistycznej. A swoją drogą jeśli los biednego psa tak Cię poruszył, to raczej nie czytaj „Auteczka” – to najbardziej chyba kontrowersyjna książka Hrabala, właśnie przez ten wątek zabijania kerskich kotów, i wiele słyszałam oburzonych głosów na jej temat. Ja ją oczywiście uwielbiam, ale nauczyłam się, że trzeba ją polecać ostrożnie :).
“Nędznicy” są świetni, ale nużą mnie opisy bitwy pod Waterloo, wszystkich po kolei królów francuskich czy rewolucji. Może dlatego, że nie znam dokładnie historii Francji, a gdybym ją znała, te wątki byłyby oczywiście dla mnie ciekawe, bo mogłabym się dowiedzieć czegoś więcej. Podoba mi się to, że podczas czytania wszystko sobie w głowie układam i wiem, jak będzie wyglądała moja recenzja, a co najważniejsze – dzięki cudownemu cytatowi nie będę miała problemu z tytułem! Jeszcze się nie wypowiadam, bo nie skończyłam, ale mam nadzieję, że moja recenzja Cię zachęci do przeczytania – bo warto czytać, a szczególnie takie klasyki!
Co do Hrabala – dzięki Tobie inaczej na niego spojrzę. Spróbuję coś wyłapać w bibliotece. I wbrew oczekiwaniom zachęciłaś mnie do “Auteczka”. Ciekawa jestem, czy też byłabym oburzona Polecasz coś jeszcze z czeskiej literatury?
Czy polecam? O rany, o czeskiej literaturze mogłabym pisać godzinami :). Čapek jest świetny, mogłaś słyszeć o jego „Fabryce Absolutu”, ale polecam też „Księgę apokryfów”, rozkoszne opowiastki zza kulis wielkiej historii. Ladislav Fuks, ten od „Palacza zwłok”, pisał świetne, mroczne, mocne książki. Z pokolenia Hrabala bardzo lubię też Škvoreckiego. Czekam teraz na wznowienie jego opus magnum, „Przypadków inżyniera ludzkich dusz”, Dowody na istnienie mają wkrótce je ponownie wydać, co mnie ogromnie cieszy, bo teraz ta książka jest nie do dostania. Z nowszych i tych bardziej lekkich i zabawnych polecam Ci Šabacha i taką rozkoszną książeczkę Ireny Douskovej „Dumny Bądźżeś”. A z tych ambitniejszych – przede wszystkim Rudiš, facet robi niesamowite rzeczy z językiem (zwłaszcza w „Końcu punku w Helsinkach”), a pisze przy tym niezwykle lekko, mimo że zwykle o bardzo poważnych sprawach. Dorzucę jeszcze jedną moją ukochaną książkę, która jest stanowczo zbyt mało znana – „Wniebowstąpienie Lojzka Lapaczka ze Śląskiej Ostrawy” Oty Filipa. A, no i jeszcze jeden Ota, jak mogłam zapomnieć – Ota Pavel i jego „Śmierć pięknych saren”! A „Szwejka” czytałaś?
Ojej! Nie słyszałam o niczym oprócz “Śmierci pięknych saren” i Szwejku, których zresztą nie czytałam. Ale mam nadrabiania! Dziękuję Ci!
Łaa, dużo pyszności widzę I gratuluję wyniku Jeszcze prawie pół roku przed Tobą, więc z pewnością przeczytasz do grudnia wiele książek
Dziękuję! Nie zamierzam przestawać czytać, także mam nadzieję, że dorwę jeszcze więcej tych pyszności!
GRATULUJĘ! Ale jakie cuda są na tej liście! Nawet Kubuś znalazł swoje miejsce. To mi przypomina, jak dawno go ie czytałam – trzeba będzie to naprawić
A widzę też, że w drugiej połowie się nie obijałaś i recenzowałaś wszystko
Lubię bardzo.
Dziękuję! Kubusia miałam po angielsku od mojej anglistki i czytało się go wprost cudownie! W pierwszej połowie było mniej recenzji bo matura i te sprawy, a jeszcze wtedy tego bloga nie było
Po angielsku jeszcze nie próbowałam
To spróbuj, naprawdę warto
Niestety w tym roku jestem trochę zacofana, jeśli chodzi o książki, bo od połowy marca do teraz przeczytałam jedynie 3… Ale za to do połowy marca miałam za sobą jakieś ~30, więc chyba nie jestem w najgorszej sytuacji Gratuluję wyniku i może coś u siebie podgonię na urlopie
holdmeupindisbelief.blogspot.com