Retro książki – czyli o czytaniu dla przyjemności, a nie dla bloga
Retro książki, czyli jakie?!
Zawsze powtarzałam, że blogowanie o książkach jest ogromnym dobrodziejstwem. I będę w tym stwierdzeniu nieco samolubna, bowiem to dobrodziejstwo jest w szczególności dla mnie, nie dla Was. To mnie Wydawnictwa obdarzają zaufaniem, przesyłając mi egzemplarze książek i pozwalając o nich napisać. To ja mogę podzielić się swoją opinią w sieci – znaleźć tym samym ludzi, którzy myślą podobnie jak ja. Domyślacie się jednak z pewnością, że wszystko ma swoje dobre i złe strony i czasem może zdarzyć się tak, że moneta upadnie orłem do dołu.
Od pewnego czasu odnoszę wrażenie, że wszystkie promowane w sieci książki są takie same – blogerzy, recenzenci, pisma literackie promują NOWOŚCI. Można by pomyśleć, że tylko one się liczą. Scrollując w dół tablicę na Instagramie widzę od kilku do kilkunastu postów osób, które promują tę samą książkę. Książek wyróżniających się wśród nich jest naprawdę niewiele… Dlatego wpadłam na pewien pomysł.
Retro książki – skąd w ogóle taki pomysł?
Wielokrotnie podkreślałam już na blogu, że nie byłam wychowana na książkach dla dzieci i młodzieży. W wieku okołu trzynastu lat zaczęłam podkradać mamie książki, które przynosiła z biblioteki. Moja matka czytała raczej powieści z rodzaju tych, które teraz określilibyśmy jako lekkie czy kobiece, jak np. Daniele Steel czy Paulo Coelho, ale wśród nich zdarzały się takie perełki, jak np. Marquez. Tak wyglądały początki mojej literackiej miłości…
Jedną z takich retro książek, czyli książek młodości moich rodziców, są “Ptaki ciernistych krzewów”, z którymi wiąże się ta historia.
Pomysł na serię blogową
Tak, jak napisałam już wyżej, każdy kij ma dwa końce. Blogowanie o książkach też może zmęczyć i trochę zniechęcić. W końcu masz poczucie, że MUSISZ daną książkę przeczytać i MUSISZ o niej opowiedzieć i to najlepiej, aby było to zrobione, jak najszybciej. Presja zaczyna się, gdy stosik egzemplarzy recenzenckich rośnie, a czasu jest coraz mniej… Oczywiście, nikt nie każe brać aż tylu książek do recenzji, ale są takie miesiące, gdy wydawanym pozycjom po prostu nie można się oprzeć! To właśnie tak się czułam, kiedy nastąpił pewien przełom…
A wszystko dzięki “Ptakom ciernistych krzewów”
Już od dłuższego czasu zamierzałam sięgnąć po książkę “Ptaki ciernistych krzewów”, na której podstawie powstał słynny serial. Oglądałam go kiedyś z babcią, która jest ogromną fanką telewizyjnych seriali i namiętnie śledzi każdy z nich. To właśnie wtedy stwierdziłam, że kiedyś przeczytam tę powieść. Kiedy w końcu ją wypożyczyłam odezwało się do mnie kilku czytelników mojego bloga, by podzielić się ze mną swoją opinią o tej powieści. Jednak spora część z nich twierdziła również, że nigdy o takiej książce nie słyszała… Co więcej, nie kojarzyła również serialu, mimo że to przecież tak popularna historia! Podczas takich rozmów doszłam do wniosku, że ogromna ilość wspaniałych książek jest zapominana, gdzieś nam umyka, na rzecz gonitwy za nowościami, których z każdym miesiącem przybywa…
Gonimy za tym co nowe, lecz zapominamy o tym, co było już kiedyś. A przecież to, co stare, wcale nie musi być gorsze. Wręcz przeciwnie, często okazuje się, że takie książki są o wiele bardziej wartościowe i na dłużej pozostają w pamięci. Uważam, że warto odświeżyć pamięć o takich książkach (by w końcu nie pozostały całkiem przez nas zapomniane) i zobowiązuję się przynajmniej raz w miesiącu o takich książkach Wam opowiadać. Co Wy na to?
Pierwszą oczywiście będą “Ptaki ciernistych krzewów”
Z pozdrowieniami,
Kasia