Raynor Winn “Słone ścieżki” – wędrówka w poszukiwaniu odpowiedzi
“Słone ścieżki” to przepiękna powieść drogi, która ukazuje, że z każdej sytuacji można znaleźć wyjście – nawet jeśli wydaje się to absolutnie niemożliwe… Czasem trzeba po prostu dłużej go poszukać.
Raynor i Moth wiedli zwyczajne, szczęśliwe życie. Prowadzili farmę, na której gościli turystów, oglądali wschody i zachody słońca, a co najważniejsze… mieli siebie nawzajem. Wydawało się, że nic nie zburzy ich spokoju… Aż pewnego razu ktoś postanowił zabrać im to szczęście, zgnieść jak kulkę papieru i wyrzucić do kosza…
Świat wali się w gruzach
Kiedy Raynor i Moth tracą cały dobytek swojego życia wydaje im się, że nie znajdą już dla siebie miejsca. Dotychczas za tę bezpieczną przystań służyła im farma, ich rodzinny dom, w którym spędzili wszystkie najpiękniejsze chwile. Do ostatniej chwili ukrywali się pod schodami, jak dwie zagubione myszy, trzymając się mocno za ręce. Komornik pukał do drzwi, a oni mocno zaciskali powieki i mieli nadzieję, że to tylko zły sen… tylko zły sen… Rzeczywistość dopadła ich jednak w swe szpony – z dnia na dzień zostali bez pracy, bez dachu nad głową i bez dobytku. Na dodatek okazało się, że Moth jest śmiertelnie chory… Nie ryzykując już nic, postanowili wyruszyć w drogę wzdłuż wybrzeża. Mieli nadzieję, że wędrówka udzieli im odpowiedzi, których poszukiwali. Dwóch bezdomnych ludzi. Wędrowców. Wkrótce włóczęgów…
“Słone ścieżki” – wędrówka bez końca
Droga weryfikuje ich możliwości i mierzy siłę charakteru. Okazuje się, że biwakowanie na dziko nie jest tak łatwe, jak wtedy, gdy miało się 20 lat, a jesień nadchodzi szybciej, niż się wydawało… Dodatkowo jeszcze dotkliwiej odczuwają utratę pieniędzy, kiedy nie stać ich na kanapkę z kiosku… Czy idąc wciąż przed siebie Raynor i Moth zdołają powrócić znów do swojego dawnego życia? Czego nauczy ich szlak? Jak bardzo zmieni się ich życie? Czy jeszcze kiedykolwiek będą mogli zaznać szczęścia?
Prawdziwa historia nieustraszonych ludzi
Wędrówka jest popularnym motywem w literaturze. Spotkać się z nią można już w Biblii, mitologii. Wędruje Mojżesz do Ziemi Obiecanej, wędruje Odyseusz do Itaki. Droga naznacza podróżującego, uczy go, zmienia na zawsze. W ten sam sposób przemienia też bohaterów “Słonych ścieżek”, którzy podróżują piechotą ponad 1000 kilometrów w poszukiwaniu dalszego celu i sensu życia.
“Słone ścieżki” to historia oparta na prawdziwych wydarzeniach, która zmotywowała autorkę do opowiedzenia jej światu. To powieść, w której w zasadzie nie ma nic nadzwyczajnego – całe 300 stron okazuje się wędrówką… Jest w niej jednak coś tak magnetyzującego, że nie jest się w stanie odłożyć książki nawet na chwilę. To z jednej strony lektura pełna niepokoju, lecz z drugiej pełna ciepła, spokoju i harmonii… Poczucia, że w końcu będzie dobrze, musi być dobrze! To co było złego, już minęło. Czas, by słońce wyszło zza ciemnych chmur.
Z pozdrowieniami,
Kasia
Zawiesiłem oko na tej książce już wcześniej. Wtedy jednak widziałem tylko króciutkie recenzje o niej. Teraz czytam pełnowymiarową.
Jest coś takiego w powieściach drogi co skłania czytelnika do przemyśleń nad swoim losem, nad tym co było i co być może. Czy to nieodzowny wątek bycia w ciągłym ruchu. A może fakt, ze z każdym przejechanym metrem będziemy w zupełnie innym miejscu swojego życia. Wydaje mi się, ze jedno i drugie, a i tak nie sądzę by chodziło tylko o to.
Uważam też, że zdecydowanie zbyt łatwo się poddajemy. I o ile rozpamiętywanie przeszłości nie jest niczym dobrym, o tyle już analizowanie przeszłości na trzeźwo i wyciąganie z niej wniosków już tak.
Najczęściej sprawcami tego co złe spotyka nas w życiu są inni ludzie. Widzę, że identycznie rzecz się ma w przypadku bohaterów “Słonych ścieżek”. I aż chciałoby się dopisać, że z każdego nieszczęścia może wyjść coś dobrego, coś co również wywróci nasze życie do góry nogami, sprawi że dostrzeżemy światełko w tunelu i z podniesioną głowa wyjdziemy z tej walki jeszcze silniejszymi.
Lubię takie książki, bo one coś wnoszą do naszego życia. Możemy utożsamiać się z ich postacią/postaciami wiedząc, że byli ludźmi z krwi i kości. Że tak samo jak ja kochali, byli kochanymi, mierzyli się z trudami i znojami dnia codziennego.
Książka zapowiada się ciekawie i sądząc po recenzji, taką właśnie jest.
Absolutnie się z Tobą zgadzam. Autorka tej książki i jednocześnie jej bohaterka pokazuje, że by sobie poradzić potrzeba jedynie czasu – na zaleczenie ran, znalezienie drogi, celu w życiu. Każdy kilometr, który udało im się przejść zmienił ich i przekształcił w innych ludzi. Chciałabym, aby takich historii było więcej. Aby każdy potrafił tak pięknie sobie poradzić i nie poddawać się!