Barry Lopez “Arktyczne marzenia” – podróż wgłąb nieoswojonej północy

“Arktyczne marzenia” to ponoć najważniejsza książka Barry’ego Lopeza, nagrodzonego m.in. National Book Award. Pisarz mierzy się w niej z dzikim i surowym klimatem Arktyki, próbując oddać w książce jego piękno i niezwykłość. To właśnie tam czas ma zupełnie inną wartość, niż w świecie, do którego przywykliśmy. To tam myśli biegną innym torem, a życie rzuca wyzwania, którym dotychczas nie stawialiśmy czoła. To taka część świata, która jest z jednej strony przerażająca, a z drugiej – magnetyzująca.
Dziś wraz z autorem, Barrym Lopezem, pragnę zabrać Was w podróż w to miejsce.

Oswajając surową północ

Arktyczne marzeniaDaleka północ dla wielu z nas jest krainą zupełnie nieznaną – tak dziwną i odległą, a jednocześnie magiczną i pociągającą, że wydaje się być jedynie mitem. Eskimosi, którzy codziennie toczą tam walkę o przeżycie, wydają się być postaciami niemalże legendarnymi. Niedźwiedzie polarne są tak odległe, że wręcz bajkowe.
Kojarzymy o Arktyce podstawowe fakty, znamy z filmów przyrodniczych i książek. Wielu z nas jednak nigdy nawet nie marzyło, by kiedykolwiek postawić stopę na jej ziemi. Barry Lopez, jako wnikliwy obserwator, przemierza Arktykę i próbuje oddać nam ją w całości.

Ogromną zaletą tej książki jest sam styl autora, który stara się opisać tę krainę w jak najbardziej malowniczy sposób. Czytając o jej przyrodzie, mamy wrażenie, że maluje się przed naszymi oczami zapierający dech w piersi pejzaż.

Książka składa się z kilku rozdziałów, z których każdy poświęcony jest innemu zagadnieniu. Muszę przyznać, że jest to pozycja dla prawdziwych pasjonatów natury i dzikiej przyrody. Nigdy jeszcze nie dostarczono mi takiej dawki wiedzy, jak podczas czytania “Arktycznych marzeń”. To właśnie tutaj możecie znaleźć kilkadziesiąt stron, poświęconych jedynie opisowi fizjologii i trybu życia np. niedźwiedzia polarnego. Kilkadziesiąt stron, z których niemalże jedna czwarta, może dotyczyć jednej części jego ciała – np. łapy. To ma oczywiście swoje plusy, jak i minusy – w zależności od tego, czego czytelnik oczekuje od książki.

Arktyczne marzenia – czy to naprawdę arcydzieło?

Mam z tą książką dwojaką relację – z jednej strony darzę autora ogromnym szacunkiem za pracę, jaką włożył w jej przygotowanie, oraz serce, które oddał temu tekstowi. Z drugiej zaś jestem zdania, że to nie jest książka, którą można skończyć w kilka wieczorów. Podczas czytania niejednokrotnie poczułam się znudzona, zmęczona i przytłoczona natłokiem informacji. To solidnie przygotowane dzieło, z którego można wyciągnąć mnóstwo wiedzy, dlatego też należy je czytać uważnie i powoli – dawkując sobie każdy rozdział. Sam Mikołaj Golachowski napisał, że nie był w stanie poświęcać tej książce uwagi przez długi czas – odkładał ją, po czym znowu do niej wracał, znów trawił informacje, które przyjął i znów z zachwytem po nią sięgał.

Na minus tej książki działa również to, że nie posiada ona w środku żadnych zdjęć, dlatego należy polegać na swojej wyobraźni, posiłkując się ewentualnie zdjęciami z Internetu.

Wszystkim, którzy są zafascynowani daleką północą, polecam tę książkę ku uwadze. Myślę jednak, że osobom, które nie pasjonują się przyrodą, nie przypadnie ona do gustu. Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie, czy jest ona arcydziełem, z pewnością udzieliłabym odpowiedzi negatywnej. A jednak czytanie poszerza horyzonty, dlatego zawsze będę uważać, że warto poznawać nowe rzeczy i próbować nowych gatunków. Czytajcie!

Z pozdrowieniami,
Kasia

Share: