Maja Lunde, Lisa Aisato “Strażniczka słońca” – opowieść o braku słońca
“Strażniczka słońca” to książka, na którą czekałam od końca zeszłego roku, kiedy tylko dowiedziałam się o jej premierze! Wcześniej miałam przyjemność czytać “Śnieżną siostrę”, która zachwyciła mnie treścią i magicznymi ilustracjami. Nie muszę powtarzać, że zakochałam się w tej opowieści, do której bardzo dużo wniosły właśnie ilustracje. Teraz przyszła odpowiednia chwila na lekturę “Strażniczki słońca”, bo choć mamy już przedwiośnie, to słońca jak na lekarstwo. Bardzo się cieszę, że ta opowieść ma swoją premierę wiosną – myślę, że właśnie teraz jest nam potrzebna taka opowieść – tym bardziej w tej pandemicznej rzeczywistości.
“Strażniczka słońca” – opowieść o czasach, kiedy nie było słońca
Lilia jest dziewczynką, która wychowała się bez słońca. Od czasu skończenia przez nią pierwszego roku życia, słońce zniknęło i już się nie pojawiło. Rzeczywistość, w której żyła była więc, jak możecie się domyślić, bardzo smutna. Ciągle padał deszcz, a chłód przenikał wszystkich do szpiku kości. Nie rosły kwiaty, ani nie zdobiły drzew soczyste owoce. Wszyscy mieszkańcy głodowali, próbując dzielić jeden korzeń pietruszki i parę ziemniaków na kilkuosobową rodzinę. Tylko jedna osoba w wiosce uprawiała w szklarni warzywa, którymi karmiła później wszystkich mieszkańców – dziadek Lilii. Odbywało się to jednak w miejscu, do którego dziewczynka wstęp miała surowo zabroniony.
Pewnego dnia, śledząc swojego dziadka przy pracy, Lilia trafi na przepiękną, tętniącą życiem polanę. Zewsząd otaczają ją niesamowite barwy, dorodne, słodkie owoce, soczyste warzywa i… promienie słońca! Jak to możliwe, że tuż obok wioski istnieje tak jasna i ciepła dolina? Czy mogliby wszyscy tam zamieszkać i zapomnieć o smutnych czasach bez słońca? Co więcej – dlaczego słońce jest tutaj, a w ich wiosce go nie ma? Lilia ma w głowie mnóstwo pytań, ale wkrótce pojawia się to najważniejsze: Kim jest Strażniczka Słońca i dlaczego nie pozwala wrócić gwieździe na niebo?
“Strażniczka słońca” – przepiękna opowieść dla najmłodszych
“Strażniczka słońca” to cudowna opowieść, które zachwyci serce każdego dziecka, ale i dorosłego. Nie wierzę, że znalazłaby się choć jedna osoba, której ta opowieść by nie oczarowała! To książka o smutku, goryczy, rozpaczy i przeraźliwej chęci zemsty, która wynika… ze strachu. Tytułowa Strażniczka Słońca jest postacią niesamowicie tajemniczą, bywa, że i groźną, lecz kryje się za nią cała historia, która buduje tę książkę. To jednocześnie opowieść o sile przyjaźni, miłości i trosce o drugiego człowieka.
To idealna opowieść, która wznieci jeszcze mocniej naszą tęsknotę za wiosną… Lecz później pozwoli się cieszyć każdym pięknym i słonecznym dniem jeszcze mocniej.
– Dziadku – szepnęłam.
Zamrugał powiekami. Zrozumiałam, że naprawdę drzemał. Teraz, kiedy słońce wróciło na niebo, mógł w końcu odpocząć.
Chciał wstać, ale powstrzymałam go.
– Nie, siedź – powiedziałam szybko.
Odwróciłam się do Chłopca.
– Chciałabym, żebyś kogoś poznał.
Chłopiec podszedł do nas i skinął głową nieśmiało na powitanie. Dziadek przymrużył oko.
– Aha. To twój kolega?
– Tak – potwierdziłam.
Dziadek przyglądał mu się przez chwilę, a potem powoli pokiwał głową.
– Już cię kiedyś widziałem.
– Ma pan rację – odparł Chłopiec. – Raz, kiedy zapuścił się pan w głąb doliny.
– Zgadza się. Od tamtej pory często zastanawiałem się, kim jesteś i czy dobrze ci się tam żyje.
– Dziękuję. Nie najgorzej – odpowiedział Chłopiec.
– W każdym razie jedzenia miałeś pod dostatkiem.
– Tak – potwierdził.
Dziadek milczał przez chwilę, nie spuszczając wzroku z Chłopca.
– Może to nie było tego warte – odezwał się w końcu. – Musiałeś się czuć samotny.
– Właściwie… nie – plątał się Chłopiec. – Sam nie wiem…
– Ale w końcu znalazła cię Lilia. Moja ciekawska wnuczka.
– Tak. W końcu znalazła mnie Lilia. Na szczęście – przytaknął.
Dziadek westchnął ciężko, ale to było westchnienie ulgi.
– Posiedźmy tutaj i odpocznijmy trochę – powiedział. – Bo chyba jest już po wszystkim. Tak, naprawdę w to wierzę. Jest już po wszystkim.
Przesunął się na ławce i zrobił nam miejsce. Odchyliliśmy głowy do tyłu i zamknęliśmy oczy. Czułam słońce na policzkach i na nosie, łaskoczące ciepło, które wnikało we mnie, niepodobne do niczego, co dotychczas znałam. Już dobrze, pomyślałam, jest po wszystkim. Teraz mogę nic nie robić.
Z pozdrowieniami,
Kasia