Liane Moriarty “Niedaleko pada jabłko” – o (nie)idealnej rodzinie

“Niedaleko pada jabłko” to najnowsza powieść Liane Moriarty pokazująca, że z rodziną to dobrze… wychodzi się na zdjęciach. Wszyscy znamy to powiedzenie – bo choć rodzice i rodzeństwo powinni być nas najbliższymi osobami, to w relacjach z nimi bywa naprawdę różnie. Niewielu jest szczęściarzy, którzy mogą pochwalić się fantastyczną rodziną, na której mogą polegać. Większość osób oddala się od domu rodzinnego coraz bardziej od momentu dorastania. Z czasem, gdy zakładamy swoją rodzinę, mniej jest tych chwil poświęconych rodzicom, braciom, siostrom… Podobnie jest w przypadku rodziny Delaney’ów. Mimo że wszyscy mają ich za wzór i ideał, tak naprawdę w tej szalonej machinie wiele elementów jest już popsutych…

“Niedaleko pada jabłko” – tajemnicze zniknięcie Joy Delaney

Niedaleko pada jabłkoJoy i Stan są parą niemalże idealną. W młodości nie tylko pożerali się wzrokiem i nie mogli się od siebie oderwać. Byli doskonałymi partnerami – tak w życiu, jak i… na korcie. Przez lata prowadzili własną akademię tenisa, próbując zaszczepić we własnych pociechach pasję do gry i wolę zwycięstwa. Sportowa droga bywa jednak trudna i zdołali przekonać się o tym wszyscy. Zdawałoby się jednak, że te trudy i porażki, niespełnione ambicje i utracone możliwości tylko ich do siebie zbliżyły… Z pozoru to idealna rodzina: kochająca i wspierająca się. Sąsiedzi mają ich za wzór, wszyscy w miasteczku lubią ich i szanują. Takiej miłości, statusu życia i wspaniałych relacji wszyscy im zazdroszczą. Ale pewnego dnia ta sielanka zostaje przerwana. Coś się wydarza, a Delaney’owie coraz bardziej tracą kontrolę nad całą sytuacją. Joy Delaney znika.

Czwórka rodzeństwa – Amy, Brook, Troy i Logan próbuje ustalić co stało się z ich matką, nie tracąc przy tym zimnej krwi. Dziwne zachowanie ich ojca zaszczepia w nich jednak nutkę podejrzliwości. Czy Stan byłby zdolny… do zabójstwa? Co stało się z Joy i dlaczego ich ojciec zachowuje się tak… dziwnie? Co wspólnego z całą sprawą ma nieznajoma, którą rok temu rodzice przyjęli pod swój dach?

“Niedaleko pada jabłko” – trochę śmiechu, trochę łez i trochę strachu

Liane Moriarty serwuje swoim czytelnikom doskonałą rozrywkę. Jest to lekka lektura, w której dużo jest humoru, ale nie brakuje też momentów wzruszeń czy emocji, niczym podczas lektury najlepszego dreszczowca. Bohaterów ciężko nie lubić – są momentami tak absurdalni, że rozczulają nas do łez. Najbardziej ludzki i prawdziwy wydawał mi się Stan, który, swoją drogą, był najbardziej małomównym bohaterem.

Muszę przyznać, że z początku fabuła trochę długo się ciągnęła i ciut mnie znudziła. Dopiero wraz z przybyciem tajemniczej nieznajomej, która stanęła u progu domu Joy i Stana, zaczęło się robić ciekawiej, a sama akcja nabrała tempa. Książkę uratowało dla mnie absolutnie genialne zakończenie. Do dziś mam ciarki na myśl o nim.

“Niedaleko pada jabłko” to dobry kryminał, choć przyznam, że potrzeba trochę wytrwałości, aby ułożyć wszystkie elementy tej układanki. Jestem pewna, że tak, jak w przypadku “Wielkich kłamstewek” byłby z tego świetny serial.
To dobra lektura na leniwe, wakacyjne dni.

Z pozdrowieniami,
Kasia

Share: