Kobieta i mężczyzna – mieszanka wybuchowa
Kobieta i mężczyzna – dwie istoty. Niby całkiem do siebie podobne, a jednak różniące się od siebie niczym ogień i woda. Istoty, które nie potrafią wzajemnie siebie zrozumieć. A jednak według Biblii, Bóg wyciągnął Adamowi żebro i z niego uczynił kobietę, która miała być dla mężczyzny towarzyszką, przyjaciółką, żoną. Od tej chwili, te dwa przeciwieństwa miały wzajemnie zabiegać o swoje względy, troszczyć się i być dla siebie podporą. Ich różnice miały się dopełniać – jej delikatność miała otulać jego samcze ego, troska o domowe ognisko miała pomagać mu znieść trud pracy, dzięki któremu utrzymywał rodzinę, jej kobiece wzruszenia miały być poskromione przez jego opanowanie i męską myśl. Mieli być nieodłączną jednością. Bóg nie przewidział chyba jednak że w pewnym momencie kobiecie nie potrzeba będzie do szczęścia mężczyzny, typowego samca, neardentalczyka. Bóg nie przewidział sprośnego wybryku natury – Ekożony.
A oto doskonały przykład przerażającej męskiej logiki:
1/ mąż urządza żonie sceny zazdrości i odmawia spania z nią, ponieważ ona nie czyta załączników e-maili;
2/ ponieważ z nią nie sypia, zaczyna ją zdradzać;
3/ dopiero własna zdrada pozwoli mu odpuścić żonie to, że go nie zdradziła.
Związek kobiety i mężczyzny jest niczym wulkan, gotowy do wybuchu. Żarzy się ciągle, wypluwa lawy namiętności, a kiedy wybucha, para zakochanych staje przed ślubnym kobiercem. Wybuch, który raz na zawsze połączył ze sobą Hedvikę i Mojmira był niczym eksplozja Wezuwiusza, miał zmienić wszystko w ich życiu.
Mojmir tęskni do czasów “zaraz po ślubie”. Tęskni do Hedviki umalowanej i uczesanej, ubranej w najdroższe suknie i buty na obcasach. Tęskni do ich pieszczot i beztroskich rozmów. Czasem nawet próbuje do tego wracać, ale najwyraźniej Hedvika jest tym znudzona – teraz znacznie bardziej pociąga ją kosmos, historia czy laktacja. A wszystko przez doulę. Doula, czyli narratorka powieści, związała swoje życie z Hedviką, kiedy ta była w swojej pierwszej ciąży. Od tej pory nie opuszcza ani na krok swojej pacjentki, a z czasem przyjaciółki, a miejsce potrafi sobie znaleźć nawet w małżeńskim łożu Hedviki i Mojmira. Zupełnie, jakby były połączone pępowiną! Mojmir, wydaje się być tym wszystkim zdegustowany. Zdegustowany?! Mojmir jest wręcz załamany i z trudem znosi każdy kolejny dzień przy starej douli. Sama jej obecność jeszcze nie przeszkadzała by mu tak bardzo, gdyby nie fakt, że Hedvika żyje pod ogromnym jej wpływem – odrzuca drogie ubrania na rzecz starych i znoszonych T-shirtów, nie maluje się, nie czesze, nie potrafi obojętnie przejść obok krzywdy – nawet tej, której nie widzi, o takiej np. W Indiach Wschodnich. Otóż Hedvika po prostu się uwrażliwia, wiąże się z naturą, chce ze swojego życia wyciągnąć coś więcej, aniżeli tylko jego sferę “powierzchowną”, w wielu sprawach oczywiście przesadzając, paradoksalnie lepiej poznając samą siebie, zbliżając się do swojego wnętrza, a oddalając się od męża, przez co Mojmir rwie sobie włosy z głowy.
– One już własnoręcznie szyją nawet podpaski, dasz wiarę? Piorą je, rozumiesz? Kiedy opróżnią brunatną wazę w swoim brzuchu, normalnie płuczą te brudne podpaski i wrzucają je do pralki. A potem wieszają je na suszarce obok moich koszul od Armaniego.
– To jakiś żart? – pyta Feliks.
– Nie. Rzeczywistość.
Jak związek Hedviki i Mojmira wytrzyma tak radykalne zmiany? Co to wniesie w ich życie? Jak daleko posunie się Hedvika, i co to naprawdę oznacza, że jest się “Ekożoną”?
– Wiesz do czego dojdzie, kiedy zestawisz kalendarz lunarny, kalendarz menstruacyjny i skłonność do grzybicy?
Feliks się zastanawia.
– Do braku seksu?
– Bingo. Coś ci powiem.
Mojmir rozgląda się po kawiarni i ścisza głos.
– W życiu bym nie uwierzył, że przed pieprzeniem będę wyglądać przez okno i studiować lunę…
“Ekożona” to powieść zabawna i inteligentna. Stawia mnóstwo pytań dotyczących nas samych; Kim jesteśmy? Kim jest kobieta? Kim jest mężczyzna? Czego oczekujemy od swoich partnerów? Jakie jest znaczenie porodu naturalnego i karmienia piersią? Co oznacza życie w zgodzie z samym sobą? Co to znaczy żyć w zgodzie z naturą? Czy małżeństwo może być naturalne? Czy w ogóle istnieje coś takiego jak udane małżeństwo i czy ma szansę przetrwać?
Viewegh porusza ważne tematy, stosując tematykę lekką i zabawną. To książka niesamowicie szczera i ironiczna, która swoją formą wydaje się nie tylko niesamowicie aktualną, nowoczesną, a także ponad przeciętnie inteligentną. Autor w brawurowy sposób analizuje naturę mężczyzn i kobiet i stwarza postaci niepowtarzalne, przerysowane, wręcz karykaturalne, które mieszczą w sobie wszystkie stereotypowe cechy dla swojej płci, pozwalając nam poznać siebie wzajemnie. Czytelnik zagłębia się w coraz to bardziej absurdalne pomysły Hedviki i douli, śmiejąc się jednocześnie z bezradnego Momira, który w większości sytuacji pokazuje swe zwierzęce, typowo męskie instynkty. Można by śmiało powiedzieć, że ta książka to przewodnik dla świeżo upieczonych małżonków, aby z przymrużeniem oka spojrzeli na kilkadziesiąt teoretycznych lat wspólnego życia. Czekam na kontynuację “Ekożony” – “Ekomęża”, aby lepiej poznać poczciwego Mojmira, który jest jedną z najlepiej wykreowanych, najzabawniejszych i najsympatyczniejszych postaci, jakie poznałam w 2015 roku.
To już czwarta z kolei książka, którą recenzuję dla Wydawnictwa Stara Szkoła, dlatego chciałabym wspomnieć o pięknym wydaniu każdej pozycji i dbałości o każdy, najmniejszy szczegół. Zniechęcona literówkami, które nagminnie pojawiały się w ostatnio czytanych przeze mnie powieściach, jestem szczerze zachwycona dbałością o perełki Starej Szkoły. To już kolejna książka, która nie tylko pięknie się prezentuje, pysznie smakuje dla duszy i dla rozumu, ale jest też dopieszczona w każdym względzie. Dziękuję!
Zabiłabym taką żonę. Na prawdę. W relacjach damsko-męskich jestem straszną tradycjonalistką i uważam, że żona powinna być wrażliwa na męża, a nie na biedę w Indiach Wschodnich.
A to mnie zaskoczyłaś tym komentarzem!
Zawsze staram się dzielić samą siebie na dwie, a nawet na trzy części: dla siebie, dla męża, dla dzieci. I w każdej części maksymalnie poświęcać się swojemu priorytetowi, ale nigdy nie faworyzuję nikogo, jeśli już to męża. Ekożona z tego co widzę na pierwszym miejscu postawiła siebie, czym krzywdzi kogoś, kto być może na pierwszym miejscu stawia właśnie ją. I za tą niesprawiedliwość bym zabiła
Dlatego czekam na “Ekomęża”, żeby zobaczyć jaki jest Mojmir i kto tu ma więcej racji
Najlepsza recenzja jaką czytałam ostatnimi czasy! Brawo!
Jak miło to słyszeć! Dziękuję!
[…] Niebieska Papużka o „Ekożonie” Michala Viewegha: TUTAJ […]
Dziękuję! :*