J. Schreiber “Rów Mariański” – opowieść o odbijaniu się od dna
“Rów Mariański” to powieść krótka, ale bardzo intensywna. Ma zaledwie 270 stron, ale ładunek emocjonalny, jaki ze sobą niesie, jest ogromny. Stawiam ją bardzo wysoko w swoim prywatnym rankingu najważniejszych książek 2022 roku. Porusza ważne tematy, z którymi – jeśli się jeszcze nie borykaliśmy – na pewno przyjdzie nam się spotkać. Śmierć jest częścią życia i nie przejdzie obok nas obojętnie. Chcąc, nie chcąc, prędzej czy później będziemy musieli stawić jej czoła i oddać swoich najbliższych…
Nigdy nie sądziłam, że powieść o żałobie i utracie najważniejszej osoby w życiu może być jednocześnie zabawna i podnosząca na duchu. Szkoda, że nie została wydana wcześniej – w momencie, kiedy i ja straciłam kogoś bardzo ważnego. To książka, która uczy, bawi, pociesza i wzrusza. Wszystko, czego potrzebujecie, zapisane jest na tych 270 stronach.
“Rów Mariański” – opowieść o bólu głębokim jak najgłębszy rów oceaniczny
Rów Mariański jest najgłębszych rowem oceanicznym. Tak mocno, jak jest głęboki, Paula kocha Tima. Tak mocno też cierpi, kiedy młodszy brat odchodzi. Strata, której doświadcza, ma postać zapisu pulsu, który wisi na jej lodówce, pokazując moment, w którym pękło ludzkie serce. W chwili, kiedy mama zatelefonowała do Pauli, z informacją, że Tim nie żyje, dziewczyna wiedziała, że całe jej życie właśnie dobiegło końca… Ale to nie wszystko – najgorsze jest to, że życie jakoś toczy się dalej; że świat bez Tima nie przestał istnieć.
Po śmierci brata Paula przeżywa żałobę inaczej niż wszyscy – boi się stanąć przed jego grobem i oglądać zdjęcia, które zrobili sobie razem. Popada w depresję, nie potrafiąc wyobrazić sobie swojej codzienności bez młodszego brata. Dopadają ją wyrzuty sumienia – sądzi, że jako starsza siostra była za niego odpowiedzialna. Ale żałoba i ból, który odczuwa po stracie, nie dotyka tylko jej. Na świecie codziennie miliony cierpią z powodu utraty bliskich. Jedną z takich osób jest Frank: nieco ekscentryczny starszy pan, który stracił najlepszą przyjaciółkę. Los chce, że ich drogi się przecinają powodując, że muszą razem załatwić parę spraw. Paula rusza zatem w szaloną wyprawę kamperem z tym opryskliwym starszym panem pełnym pretensji, i jego dziwnym psem Judy, który mając w pysku marchewkę potrafi poruszać się tylko do tyłu.
Czy spotkanie dwóch osób, tak głęboko zakorzenionych w swoim bólu może przynieść coś dobrego? Czy oddalając się od swojego miasta, zdołają oddalić się również od bólu?
“Rów Mariański” – słodko-gorzka książka, która uczy pokory
“Rów Mariański” to jedna z tych książek, która choć niewielka rozmiarem, niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny. To, co mówi nam o samej powieści opis, to pestka! Ta książka skrywa w sobie o wiele więcej. Przeżyjecie z nią mnóstwo wspaniałych chwil – od tych szczęśliwych, kiedy na Waszych twarzach gościć będzie uśmiech, aż po zalewanie się rzewnymi łzami. Ja tak właśnie zrobiłam – po przeczytaniu ostatniego zdania wybuchnęłam płaczem i trudno mi było dojść do siebie. Ta książka dotyka nas bardzo głęboko. Ciężko to uczucie opisać; uwolniła mnie od czegoś, co było skryte.
Jest niezwykle wzruszająca, porażająco smutna, uczy doceniać każdy moment swojej codzienności. W tym wszystkim – pomimo głębokiego bólu, z jakim mierzą się bohaterowie – daje również nadzieję na lepsze jutro. Bawi też do łez, bo z dwójką takich bohaterów, którzy różnią się w zasadzie wszystkim, nie mogłoby być inaczej!
Myślę, że to książka mądra i potrzebna. Chciałabym ją wręczyć każdemu, kto właśnie mierzy się ze stratą. Napisana pięknym, poetyckim językiem. Wymagający czytelnik będzie się tu napawał każdym zdaniem! Jestem pewna, że kiedyś przeczytam ją ponownie, ale kiedy…? Tego nie wiem. Muszę być gotowa na to piękno, ból i pocieszenie, które jej słowa niosą ze sobą. Wiem, że czytając, będziecie się śmiać i płakać i będzie to jedno z najpiękniejszych doświadczeń, przynoszących ulgę i ukojenie, jakich doświadczyliście.