A jeżeli miłość jest wieczna? – pozornie zmieniła temat.
– Otóż boję się, iż tak właśnie jest… – odparł po dłuższej chwili.

Rok 1929, Gdynia – miasto zbudowane z ludzkich marzeń i pragnień, rozwijające się w szalonym tempie. Miasto statków – tych nowych i starych – wypływających w morze transatlantyków, białych żagli rozpiętych na nieprzemierzonym błękicie morskiej toni i nieba niczym lśniące skrzydła mew. Miasto promieni słonecznych, wiatru i białych fal rozbitych na złocistym piasku. Miasto cudów.
A obok Gdyni całkowicie różniący się od niej Dansig, czyli Wolne Miasto Gdańsk, które okazuje się wcale nie być wolnym, bo władzę w nim przejęli naziści, gdzie znajduje się piękna Brama Wyżynna, przez którą do Polski wjeżdżali królowie, miasto, które musi być kiedyś na powrót polskim, i Zoppot, o którym się marzy, do którego czasem się jeździ.
Ale przede wszystkim Gdynia – miasto możliwości. A w Gdyni: z jednej strony ona – Łucja – delikatna, dziewczęca i piękna, pracująca na poczcie, a więc nowoczesna, otwarta na świat, z drugiej strony oni – Adam, początkujący dziennikarz, wieczny marzyciel, chodzący z głową w chmurach i twardo stąpający po ziemi Krzysztof (Już taki jestem zimny drań!), weteran wojen, przemytnik, zbir – zakochani w niej na zabój, gotowy poświęcić siebie dla niej, oferujący jej życie, siebie. A co na to wszystko miodowooka Łucja? No cóż, musi wybrać.
I wybiera.

Życie trzeba powoli, łyżeczką, a nie od razu wszystko!

dzoker-b-iext30675794Akcja książki rozpoczyna się w roku 1929, a kończy się wybuchem wojny w 1939 roku. To właśnie w tym mieście – mieście cudów – przecinają się drogi tej trójki, bohaterów. Oprócz nich są oczywiście jeszcze inni – jak przyjaciel Krzysztofa Konstanty Kotkowski (Kot), czy rozhulany, wolny duch Witek. Ale to oni – Łucja, Krzyszt i Adam – są najważniejszymi bohaterami w tej powieści. Główną fabułę stanowi oczywiście wątek miłosny – kogo Łucja wybierze i czy będzie z nim szczęśliwa? – ale oprócz tego są jeszcze czarne interesy, niewyrównane porachunki, garść poważnych bandytów i około dwóch tuzinów nieletnich chuliganów. Michał Piedziewicz prowadzi nas po gdyńskich ulicach, kulturze lat ’20 i ’30, zabierając nas do kina, na koncerty czy do baru, urozmaicając kremowe kartki papieru czarno-białymi fotografiami. W doskonały sposób opowiada o zachwycie Polaków sukcesami Żwirki i Wigury, „Kurierem Metapsychicznym” czy „Tajnym Detektywem”, a to wszystko w rytm „Brunetek, blondynek” Jana Kiepury (jednego z najgłośniejszych śpiewaków światowych!). Jednak nie tylko Gdynia zajmuje karty tej powieści, otóż pojawia się tutaj sam Witkacy, ze swoim brawurowym D.U.P.A., cudowne górskie powietrze, a nawet Ameryka! Jednak jak to zwykle w życiu bywa – nic co piękne nie jest wieczne. Zachwyt Polaków, którzy cieszą się odzyskaną wolnością i wierzę w świetlaną przyszłość, w szklane domy będzie musiał niebawem przeminąć bo w mieście coraz więcej pojawia się plakatów Wodza, a nad Europą zawisa nieunikalne widmo wojny, choć tak ciężko w nią uwierzyć.

„Dżoker” to niesamowita opowieść o ludziach, którzy rozpaczliwie szukali szczęścia, gotowi zapłacić za nie każdą cenę, a jednocześnie potrafiących się nim cieszyć i delektować. O ludziach szczęśliwych, którym to szczęście było przeznaczone i być może przez pomyłkę znaleźli się w tym miejscu i czasie, bo ciężko uwierzyć, aby taki los był im przeznaczony. O ludziach, którzy wierzyli, że szczęśliwi pozostaną już na zawsze, chociaż za rogiem czyha wiele niebezpieczeństw – jak niewyrównane porachunki, sekrety i tajemnice czy ludzie, którzy zniknęli by pojawić się w nieodpowiednim momencie.
To opowieść o nich, którzy grali w karty, ale nie mieli żadnego wpływu na ich rozdanie – i właśnie dlatego w pewnym momencie ktoś rzucił na stół dżokera, pozbawiając jednocześnie szans na wygraną pozostałych uczestników gry.
To opowieść o Polsce i Polakach, miłości i sile, wierze i nadziei. O tym, że wszystko może się udać, nawet jeżeli obok znajduje się Gdańsk…
Smutna, bolesna, klimatyczna, bardzo w stylu „retro”, a jednocześnie harmonijna, gdzie wszystko ma swoje miejsce, nie ma ani przesytu, ani niedoboru, cień radości i nostalgia doskonale się uzupełniają, tocząc ze sobą nieustanny pojedynek, co czyni z niej prozę absolutnie doskonałą i niesamowicie wrażliwą. Prawdziwą.

Share: