“Matka Makryna” to opowieść o najsłynniejszej polskiej oszustce.
Odpowiadając na podstawowe pytanie, o czym jest jego nowa powieść, Jacek Dehnel mówi zwięźle:
“To opowieść o tym, jak dajemy się wodzić za nos, zwłaszcza gdy w grę wchodzi zbitka pojęciowa ‘Polak-katolik’.”
“Matka Makryna” została wydana zaledwie kilka miesięcy temu. Autor pracował nad książką aż pięć lat, mamy zatem do czynienia z ogromem poświęconego czasu, pracy, a także niesamowitym świadectwem.
Otwierając książkę od razu rzuca się w oczy specyficzny język i sposób prowadzenia narracji. Autor stylizuje język bohaterki na XIX- wieczną polszczyznę, wspomagając się przy tym słownikiem polszczyzny wileńskiej oraz spisanym świadectwem Makryny, sporządzonym przez ks. Jełowieckiego, nazywanego przez Makrynę “ojczulkiem”. Czytając, poznajemy tak piękne zapomniane wyrazy jak “sznirpić”, czyli pociągać nosem, czy “czmut w oczy puskać”, co znaczy kłamać. Oddanie charakteru i języka bohaterki musiało być dla pisarza nie lada wyzwaniem. Jak wiadomo, Makryna, a właściwie Irina Wińczówna, była kobietą bardzo prostą, ledwo piśmienną.
Jestem tutaj