Kiedy przychodzi nam myśleć o Ameryce wydaje nam się, że to kraj, o którym wszystko już wiemy. Liczne hollywoodzkie produkcje przyzwyczaiły nas do sielankowego życia przeciętnego Amerykanina – do regularnego koszenia trawy w ogródku, popijania lemoniady na werandzie, grillowania z sąsiadami, wywieszania flagi i oglądania debat politycznych, kiedy przychodzi na to pora. Przeciętny Amerykanin pracuje „od-do”, nigdy nie zostaje w pracy dłużej, niż przewiduje to jego harmonogram, a wracając do domu zawsze cieszy się widokiem uśmiechniętej rodziny. Do tego samego obrazu przyzwyczaiło nas zresztą tak samo pojęcie „american dream”, którego doświadczyły setki tysięcy emigrantów, którzy przez ciężką pracę na obcym lądzie w końcu zdołali się ustatkować i wieść swoje „sielankowe” życie. Mało kto wspomina jednak o tym, że zarówno Amerykanin z krwi i kości, jak i emigrant musieli przejść swoje, aby chociaż zbliżyć się do wymarzonego poziomu życia, a i utrzymanie się na nim było nie lada wyzwaniem. Życie w Ameryce potrafi być piękne. Niewątpliwie ma swoje plusy i minusy, ale jak w każdym innym kraju niczego nie można być pewnym.
Jestem tutaj