“Wzgórze błękitnego snu” to powieść, która zaczarowała i zafascynowała mnie w czasach licealnych. Wówczas miałam ambicje, by czytać książki niepopularne i poznawać tę prawdziwą literaturę. Nie stroniłam od klasyki i nie bałam się trudnego języka. Były to zresztą czasy przedblogowe, kiedy nie dążyłam za nowościami i nie orientowałam się, co na rynku wydawniczym się dzieje. Już nie pamiętam, czy sama “Wzgórze błękitnego snu” znalazłam gdzieś na półce, czy podsunęła mi je bibliotekarka. Dość, że stało się jedną z najważniejszych książek w moich życiu.
Po paru latach powróciłam do tej powieści zaciekawiona, czy i tym razem odbiorę ją w ten sam sposób. Po raz kolejny dałam się urzec magii prozy Igora Newerly’ego.
Jestem tutaj